poniedziałek, 31 stycznia 2011

Chwila natchnienia

Wymyśliłem dziś, w sumie nic nowego, że filmiki które będę kręcił po Europie będą wykonane z większą dawką przygotowania. Muszę was ostrzec że mój pogląd na tutejsze realia napewno będzie ciut zdeformowany, ponieważ po pierwsze: większość mojego doświadczenia nabyłem w Ameryce Północnej, gdzie jazda truckiem jest o wiele łatwiejsza niż tu. Po drugie: nie jestem kierowcą który narzeka na swój los. Lubię jeździć i to szczególnie w nieznane, w miejsca w których jeszcze nie byłem. Postaram się jak najbardziej być obiektywnym w moich relacjach; będę próbował przestawić dobre i mniej dobre strony naszego fachu. Przyznam się wam że wszystkie moje filmy robiłem dość chaotycznie, sklejałem materiały które nakręciłem na chybił trafił, starając się nadać im jakąś logikę. Jest tylko jeden film do którego napisałem coś co przypomina scenariusz : filmik po angielsku w którym pokazuję jak zakładać łańcuchy na koła. Teraz w wolnych chwilach, piszę teksty które powoli układają mi się w głowie i które mam nadzieje użyć w stosowny sposób w moich przyszłych produkcjach . Wpadłem też na pomysł że będę kręcił po francusku i również po angielsku dla tamtejszych kierowców. Piszą do mnie francuzi z Quebecku, którzy zaciekawili się pracą w Europie, w sumie kierowca na każdym kontynencie ma w sobie iskrę przygody i ciekawości :)

Tutaj jest jak do tej pory jedyny film który został nakręcony według scenariusza :D

niedziela, 30 stycznia 2011

Trochę informacji

Dostaję dużo listów na Youtubie lub Facebooku od użytkowników którzy chcą wyjechać i pracować na truckach w Kanadzie. Powiem wam, że jeśli ktoś naprawdę lubi jazdę i przygodę to faktycznie ma to sens. Niestety jak na razie nie jestem w stanie udzielić nikomu pomocy ze względu na to, że emigrację do tego kraju miałem ułatwioną. Znalazłem się tam w wieku 12 lat i od razu dostałem obywatelswo bo mój ojciec już je miał. Mam pewne pojęcie co do kroków które musi podjąc polski obywatel żeby tam wyjechać ale nie chce na razie nic pisać bo nie jestem wszystkiego pewny. Sprawdzę to ! Mam tutaj w Polsce kumpla który właśnie zdał prawo jazdy C+E. Jego celem jest również wyjazd i praca na truckach na tamtym kontynencie, będzie naszym królikiem doświadczalnym :). Angielski już zna i to na bardzo dobrym poziomie, ale na razie będzie musiał nabyć doświadczenie w międzynarodówce w Europie, o co osobiście się zatroszczę. Mam zamiar go wciągnąć do Miratransu i pojeździć z nim parę miesięcy w ramach szkolenia. Później, wyjadę do Kanady i zatrudnię się w takiej firmie która zgodzi się na zciągniecie go do Kanady. W sumie nie jest to takie trudne. Owa firma w Kanadzie musi mu pisemnie zagwarantować pracę na rok. Z takim czymś dostanie pozwolenie od rządu kanadyjskiego na pracę i na koniec zostanie mu tylko zdanie prawka w Kanadzie.

Wiem, że są takie firmy które już od paru lat poszukują siły roboczej w Europie, bo naprawdę kierowców w Kanadzie brakuje. Gdyby jutro rano w samej prowincji Quebec do pracy stawiło się osiem tysięcy nowych kierowców, wszyscy dostaliby pracę. Oto link do jakiejś firmy którą znalazłem na necie : http://sites.google.com/site/gusavka/

czwartek, 27 stycznia 2011

The road is all I got and it's all I need

Dziś, jakiś nietypowy dzień. Mam takie dni. Wszystko jest niby ok, ale czuję że wewntęrznie coś nie tak. Znaczy się w głowie, lub sam już nie wiem w czym. Wtedy najchętniej wsiadam za kierownicę i jadę z muzą na całego. Najlepiej jakiś kawałek powtarzany przez parę godzin non stop, który wywołuje jeszcze większą odchłań myśli lub wspomnień. Lubię nostalgię mimo że nie jest przyjemna. I wtedy sam fakt poruszania się, wsłuchiwania się w rytm pracującego silnika przebijającego się poprzez rytm głośno nastawionej muzyki napawa mnie pewnym aromatem spokoju, choć nie do końca. Zdajecie sobie chyba sprawę z tego, że kierowca spędzając kupę czasu za kółkiem w samotności ma od groma czasu żeby dużo myśleć. Myśli, nieskończone myśli wałkowane nie raz i we wszystkie strony. Po pewnym czasie wpadam w trans i zaczyna robić się coraz lepiej. Sama satysfakcja przemierzania setki tysięcy kilometrów o różnych porach dnia podczas kiedy przeciętny i nieprzeciętny obywatel prowadzi swoje życie według z góry ustawionego trybu jest bezcenna. Lubię przeskakiwać duże miasta nocą, kiedy większość ludzi śpi. Pusta autostrada i zółte latarnie.

Chyba tyle myśli na dziś :)

Z newsów, to już wczoraj otrzymałem telefon od Miratransu czy nie chciałbym wsiąść na auto i ruszyć dzisiaj, jak widzicie świat transportu jest bardzo dynamiczny. Pracy nie brakuje i jak już się raz wpadnie w wir, ciężko z tego wyjść jeśli się to lubi. Odmówiłem, choć korciło mnie żeby powiedzieć tak, mam jeszcze jedno takie miejsce w które się muszę udać zanim wyjadę bo wszystkie niezbędne rzeczy leżą już spakowane i tak jak ja czekają na przygodę :)

wtorek, 25 stycznia 2011

Mamy oficjalnie umowę o pracę

W dniu dzisiejszym mogę uważać się jako obywatela zatrudnionego. W ręku mam umowę która wchodzi w życie z dniem pierwszego lutego bieżącego roku. Oczywiście umowa na czas określony. Branża transportu nauczyła mnie szczególnej ostrożności w życiu i zanim cokolwiek podpisałem, starannie przeczytałem w co się pakuję. Nie będzie źle, umowa podpisana do 21 sierpnia 2011 i każda strona ma 2 tygodnie na wypowiedzenie jeśli się komuś coś odwidzi. No ! I to jest to ! Nie lubię mieć większego zoobowiązania wobec pracodawcy, no chyba że naprawdę będzie super, ale jak jest super to po co w ogóle jakaś umowa :). Proces przyjmowania osób do pracy w Polsce, czy w może w Europie, jest ciut inny niż w Kanadzie, mimo że jest parę punktów które są podobne. Na tamtej półkuli, zdarzają się przypadki że kierowcy wkurzeni po trasie, wchodzą do biura i rzucają kluczyki na stół. Tutaj z tego co widzę nie jest to za bardzo możliwe, a jeśli już tak się postąpi to na pewno wiążą się z tym jakieś konsekwencje finansowe. Do tego w Kanadzie jeszcze nie widziałem żeby firma przyjęła nawet doświadczonego kierowcę bez jazdy próbnej. Znaczy zdarzyło mi się to raz, ale poszedłem za moją dyspozytorką do innej firmy ( później tego żałowałem) i ręczyła za mnie. Cała przygoda skończyła się tak że praca w tym miejscu nie potrwała dłużej niż cztery miesiące.

No! Dosyć wspomnień i odwracamy głowę w przyszłość! Mam się stawić do pracy w poniedziałek rano i zostanę ostatecznie wyposażony przez Miratrans w ich rzeczy niezbędne do pracy. Czyli : komórka firmowa, cmrki, numery do moich spedytorów, listę stacji paliw na jakich tankujemy w Europie itd itp. Już się nie mogę doczekać ! A i może wtedy się dowiem jakim pojazdem na początku będę się przemieszczał bo widzę że nie jeden widz z niecierpliwością na to czeka :P.

Resztę tygodnia jak już to mówiłem wcześniej, zostawiam na przygotowanie się oraz na starcie z polskimi urzędami :) Jutro idę przerejestrować auto które niedwano nabyłem. Nie wiem czy zdam relację z tego godnego wydarzenia, bo nie chcę tutaj robić off topiku, ale mógłbym nieźle pojechać na całą maszynę biurokratyczną w Polsce. Słowem mówiąc Polska kiedyś zginie pod stertą papierków, albo prędzej zabraknie drzew w lasach! Czy jest coś w jakimkolwiek urzędzie co się robi bez wniosku ? Chyba nie! Do tego te miłe panie oraz już niektórzy panowie są tacy mili... Narzekałem będąc w Kanadzie że tam też jest biurokracja, pobyt w Polsce przez dluższy czas otworzył mi co nie co oczy :) Ale i tak czuję się tutaj dobrze.

To tyle na dziś !

niedziela, 23 stycznia 2011

Ostatni tydzień leniuchowania.

Jutro poniedziałek, nowy tydzień więc okazja żeby zacząc coś od nowa. Poświęcę resztę wolnego czasu na przygotowania do wyjazdu w trasę choć i tak jeszcze oficjalnie nie wiem kiedy wyjeżdzam. We wtorek mam szkolenie bhp, będę musiał trochę posłuchać dobrych rad i wskazówek jak sobie nie zrobić krzywdy i sądzę że w ten sam dzień podpiszę umowę o pracę. Przewiduję że do końca tego tygodnia ruszę w świat a najpóźniej na początku przyszłego. Już mnie kręci na myśl że dosiądę znowu jakąś ciężarówkę :D

A więc wracając do przygotowań to oto lista rzeczy niezbędnych do dość płynnego wykonywania pracy na stanowisku kierowcy międzynarodowego w Europie.

- mapa Europy (nigdy o nigdy nie jeżdżę bez papierowej wersji map, bo każda nawigacja może nawalić).
- nawigacja (mój wierny i stary Garmin Nuvi który był ze mną wszędzie.).
- moje magiczne notesiki w których mam również dużo cennych informacji na temat miejsc w których mogę parkować, robić ewentualnie zakupy oraz multum innych spraw które sam sobie zapisywałem.
- laptop z wgranym najświeższym Autoroute 2010 i odbiornikiem GPS (szczegółowa mapa prawie całej Europy).
- przetwornica.
- butla turystyczna z gazem.
- patelnia, garnek, deska do krojenia, zapalniczka, 2 talerze, kubek oraz widelec, nóż i łyżeczka.
- pojemnik na wodę: minimum 10 litrów ( woda to życie ).
- radyjko CB z anteną.
- nadajnik FM do muzy.
- śpiwór z poduszką.
- rzeczy niezbędne do higieny osobistej.
- parę książek dla zabicia czasu na postojach.

Na koniec dojdą zakupy z żywnością, tak żeby robić jak najmniej zakupów za granicą i sądzę że z grubsza objąłem wszystko co jest niezbędne.
Jestem osobą która nie lubi brać ze sobą tony tobołów. Biorę tylko to co niezbędne i przydatne. No wiem, jestem trochę gadgeciarzem ale naprawdę wszystko co wezmę ze sobą można położyć na tylnim siedzeniu w samochodzie. Jak na długie 3-4 tygodniowe wyprawy sądzę że to całkiem skromnie :)

A więc ciąg dalszy nastąpi :)

wtorek, 18 stycznia 2011

Zdatny do pracy.

Dzis przeprawa z polskim systemem zdrowotnym.

Ze skierowaniem od firmy która ma zamiar mnie zatrudnić, udałem się do szpitala w Łęczycy. W nawiasie dodam że w tym miejscu po raz pierwszy moje oczy zobaczyły swiat, więc idąc i z dala widząc typową sylwetkę budowli z okresu komunistycznego, włączył mi się tryb wspomnień. Z opowiadań Mamy wiem że urodziłem się tuż przed godziną ósmą w poniedziałek co miało oznaczać że będę człowiekiem pracowitym. Moja Mama, będąc nauczycielką, tuż po urodzeniu usłyszała dzwonek z niedalekiej szkoły który obwieszczał początek zajęć.

W srodku, zaczynamy od rejestracji. Sądzę że nikt nie lubi wstawać wczesnie rano, i w sumie każdy ma prawo być troche nie w sosie, ale patrząc na druki które uprzejme panie muszą wypełnić podczas rejestracji zrozumiałem chyba dlaczego są niezbyt przychylne i nie miłe. Przyszedłem ze skierowaniem, a z rejestracji odprawili mnie  z czterema i zaznaczam ręcznie wypełnionymi kartkami.

No i jazda, od specjalisty do specjalisty, stojąc w kolejce za każdym razem nerwowo patrzyłem na godziny przyjęć w każdym gabinecie, co po pierwszym wejsciu okazało się niepotrzebne. Najpierw oddałem krew, i czując w pielęgniarce przychylną istotę spytałem jej się czy dam radę obskoczyć wszystkich dzisiaj. Na co bez wahania odparowała : widzi pan, jako medycyna pracy idzie pan do wszystkich bez kolejki, niektórzy ludzie czekają na wizytę u specjalisty po 3 - 4 miesiące a wy macie luksus i obskakujecie wszystkich w parę godzin, więc proszę mi tu nie narzekać. Później było mi wręcz głupio kiedy w kolejce było dużo starszych ludzi ale cóż, nie ja jestem od wymyslania zasad. Nazbierałem pieczątek i podpisów nie mało, EKG, RTG, laryngolog, neurolog, okulista, badania krwi, moczu, kurcze nie wiedziałem że aż tak serio biorą pracę kierowcy w Polsce ! W Kanadzie badania kierowcy polegają na krótkiej rozmowie z lekarzem oraz wydaniu 100$ z kieszeni kierowcy. Prawie jak łapówka nie ? Później ostatnia wizyta w gabinecie głownego lekarza, któremu przyniosłem wszystkie wymiętolone kartki z o ile ważnymi pieczątkami i podpisami oraz no nareszcie, moimi wynikami... Popatrzył, szybko sprawnie i wręcz machinalnie zaczął wypełniać orzeczenie że jestem sprawny do pracy na stanowisku kierowcy powyzej 3.5 Ton. Zmierzyłem czas wypełniania nie tylko orzeczenia ale również nie wiadomo jakich notatek węwntętrzych. Zajęło mu to dokładnie 5 minut. Szybko mu to szło, widać było ze wie co robi, ale według mnie można dostać choroby psychicznej robiąc to parę, parenascie razy dziennie, i to codziennnie przez cały rok. :)


Cóż ! Wszystkie dokumenty mam, nic tylko do Miratrans i heja w Europę :) Zanim jednak to się stanie, robię mały wypad na Małysza do Zakopanego. Nigdy jeszcze nie uczestniczyłem w iprezie temu podobnej więc nie mogę tego przegapić.

piątek, 14 stycznia 2011

Europa do wrzesnia

Wczoraj odwiedziłem mojego byłego pracodawcę w Polsce.

Po dosć krótkiej rozmowie w Miratransie, doszlismy do porozumienia że popracuję u nich troszeczkę dłużej niż miałem zamiar. Czyli nie do końca maja, ale do połowy wrzesnia. W sumie, nawet to i lepiej. Sądze że tym razem zobaczę dużo więcej niż ostatnim co w ogóle nie będzie złą sprawą. Będę również cos tam kręcił, więc mimo że to nię będzie Ameryka i dziki zachód, będę starał się pokazać na mój sposób pracę kierowcy międzynarodowego w Polsce. Zaczynam już przed końcem stycznia. Jeszcze nie wiem na jakim sprzęcie będę jeździł, ale nie jest to istotne: dla mnie każde auto które w srodku jest czyste i ma dobrą mechanikę i nie zawodzi jest dobre.

Urodził się też w mojej głowie mały pomysł. Moim celem jest zmienić ogólnie panującą opinię w Polsce na temat kierowców. Może mi się to uda i mam nadzieję zciągnąć tutaj dużo większą liczbę widzów choć i tak jest już Was nie mało. I za to szczerze dziękuję :)

niedziela, 9 stycznia 2011

No dobra.

Zadzwonił do Miry, powiedzieli : przyjdź pan, pogadamy.
Zrozumiał że są zainteresowani moimi usługami, więc mimo że jeszcze oficjalnie nie pracuję, wiem że znów wsiądę za kółko.

Powiem Wam tak : dlaczego znów chcę się turlać po Europie? Fakt że różnica w zarobkach w PLN i CAD jest stanowcza i gdybym patrzył tylko na argumenty finansowe w ogóle bym tutaj nie przyjeżdżał. ALE, nigdy, o nigdy nie doznam tego wspaniałego uczucia na tamtym kontynencie jakiego doznaje tutaj, kiedy wracam z zachodu, w momencie jak zbliżam się do Polski, a jak już przekroczę granicę, nic nie zastąpi takiej frajdy jak uczucie że jestem u siebie w domu. Wtedy wszystko wydaje się radosne, wszystkie dziewczyny są usmiechnięte, wszystko jest jednym słowem piękne. Oczywiscie czar pryska jak stwierdzam ze stan naszej infrastruktury drogowej sie nie zmienia i dlaczego na zachodzie potrafia a u nas cały czas się uczą, ale to całkowicie inny temat.

Będzie dobrze !

czwartek, 6 stycznia 2011

Żeby nie było tutaj nudno...

W oczekiwaniu na koniec urlopu i podjęcia nowej pracy, przedstawię Wam sprzęt na którym miałem okazję się produkować.

Od pierwszego do ostatniego trucka po kolei.

Mój pierwszy : Freightliner z silnikiem Mercedesa. Dosć miło go wspominam, choć to nie Volvo, było wypożyczone bo nie mieli ciągników jak mnie zatrudniali.



A to już mój pierwszy firmowy. Malutneńkie Volvo ale miało silnik cumminsa, to najważniejsze.


Drugie firmowe, stoję na promie który płynie na Nową Funladię



A to cacko dostałem od nowosci. Miało przejechane zaledwie 1000 km. Miałem taką satysfakcję że byłem pierwszą osobą która w tym autku mieszka. Ah, wspomnienia ! Zrobiłem nim dokladnie 350 tys km w poltora roku, a później zmienilem pracę.




Kolejny pracodawca, kolejny truck. Teraz już taki amerykański. Kenworcik. Super do mieszkania, mial kanapę w kabinie, ale co do zwrotnosci była totalna lipa. Do tego mial jakis nedzny mały silniczek CATa w srodku więc nie było najciekawiej. Później pracodawca zaczął lecieć w kulki z wypłatą więc go też opusciłem.



Później zachcicało mi się spróbować pracy na miescie, i jeździłem sobie w okolicach Montrealu robiąc po 40 dostaw dziennie. Trafiały się nawet i takie dostawy, do domu letniskowego w lesie, albo wjazd do fabryki !
Ta praca pozwalała mi być codziennie w domu, wytrzymałem tylko 4 miesiące, hahahahaha po prostu dramat. Ciągnęło mnie w dalekie wyprawy


Później było to cudo i mój najlepszy pracodawca. Ah, jak to Volvo się fajnie prowadziło....





Oto moje wierne europejskie żółwie. Żółwie bo dosć ciężko było się przestawić z 105 km/h na 90 km/h :D Ale mile je wspominam również






No i moje super Volvo, które teraz obecnie jest wystawione na sprzedaż :( Od groma wspomnień, od licha  przejechanych kilometrów, w roku 2010 pobiłem chyba rekord osobisty trzepiąc około 400 tys km















 

wtorek, 4 stycznia 2011

Trochę zimowych wspomnień

Przeszukałem wczoraj mojego kompa i nie znalazłem aż tak dużo interesujących zdjęc w ciężkich warunkach pogodowych. Może nie mam ich aż tak dużo dlatego że kiedy pada snieg koncentruję się bardziej nad jazdą :D
Oto jak wyglądał mój pierwszy truck którym ruszyłem w drogę poraz pierwszy w roku 2004. I oczywiscie było po pierwszej snieżycy którą przejechałem trzęsąc się ze strachu. Ten wgnieciony zderzak to oczywiscie moja sprawka, ale nie podczas tej podróży :)


Tutaj mała nieuwaga kierowcy i mamy kraksę na drodze nr 23 south w OHIO


 A to ja w czerwcu 2010. Tak! to jest czerwiec ! Stan WYOMING na autostradzie 80. Jestesmy okolo 2000 m ponad poziomem morza więc wszystko się tutaj może zdarzyć, jak np zepsuć się jedna wycieraczka.


Wymiana owej wycieraczki.



To daley Wyoming. Nie tyle snieg, co wiatr jest upierdliwy w tym stanie. Wieje panie!


Tutaj jestemy gdzies w UTAH na jakiejs bocznej drodze. Samotny wilk na bezludziu.


A to piękna autostrada 17 północ w Arizonie. 30 km wstecz bylem w Phoenix i bylo +20. Tutaj wjechalismy już na górę w kierunku Flagstaff,AZ i jaki widzimy snigu nie brakuje. Na szczęscie tutaj sypią szybko sól, oraz rozlewaja plynne srodki które powodują że nawierzchnia jest mokra.


Góry Skaliste w British Columbi. Ten widok zawsze zapiera we mnie dech :)


poniedziałek, 3 stycznia 2011

A więc mamy 2011

Zmiana jednej cyferki w dacie i od razu powód do komercjalnej imprezy. Według mnie, swięta i jakiegokolwiek typu tradycje są niszczone przez nadmiar komercji we wszystkim co robimy.

Z nowych wiadomosci : Otrzymalem list od syndyka likwidującego moją byłą firmę w Kanadzie. Okazuje się że są mi winni jeszcze większą kwotę niż myslałem. Dużo nie kapuję z tych wszystkich papierów co mi przysłali, nie jestem przecież prawnikiem, rozumię z tego że muszę wypełnić wniosek żeby w ogóle cos otrzymać. Do tego jest zebranie 20 stycznia 2010 wszystkich wierzycieli w Montrealu a ja przecież jestem w Polsce. Wykonam dzisiaj parę telefonów i zobaczymy czy mój powrót na tamtą stronę ziemi będzie potrzebny. Mamy więc konretną rzecz która może wpłynąć na moje decyzje jak zacznę nowy rok.

A tak z innej beczki, to mamy nowy projekt, który został mi podsunięty gotowy jak na tacy przez moich wiernych wirtualnych współpracowników. Forum na którym będziecie mogli sobie pisać, zadawać pytania i ogólnie mieć okazję do wyrażenia Waszych mysli. Jak to na początku bywa, wszystko jest na etapie rozkręcania i za dużo się nie dzieje, ale sądze że z czasem wszystkie trzy przyrządy które mamy do dyspozycji czyli Youtube, Blog i Forum pozwolą w pełni Wam poznać wszystkie szczegóły pracy kierowcy za granicą w USA i Kanadzie oraz ewentualnie i w Europie.

Tyle na dzis. Jutro w programie : wspomnienia z dróg. Wyszukam jeszcze dotąd nie ujawnione zdjęcia i je wrzucę. Miłego dnia !