poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Old Style Trucking

Koła kręcą się rytmicznie, dynamicznie i bezwzględnie. Ich widok w lusterku, na drgającej naczepie, idealnie komponuje się z dzwiękiem silnika. Mile uciekają równym i szybkim tempem. Mój wzrok nie może oderwać się od drogi. Nic nie jest w stanie mnie zatrzymać i mógłbym jechać przed siebie w nieskończoność. Szkoda, że ładunki ciąga się nieustannie z tych samych punktów A do tych samych punktów B. Ciężko jest opisać stan,w którym jestem. Wpadłem w trans zachodu i jazdy według starych zasad. Nie ma mowy o monotonnej drodze. Nie szkodzi, że jest płaska: tak ma być. Wiatru nie ma albo wieje w plecy. 125 kilometrów na godzinę to piękna prędkość.

Teraz pytanie: a gdzie Twoja ekologia? Przypomnę, że przy takiej prędkości ciągnik z naczepą o wadze całkowitej około trzydziestu szczesciu ton nie pali tylko pochłania wiadrami zwiększoną ilość paliwa (między 40 a 45 litrów na 100km). Owszem, to nie według moich zasad i przekonań ale jeśli system ciągle próbuje podtrzymać nawyki przeszłości i pozwala mi poczuć smak przygody z lat osiemdziesiątych w roku 2015 (a jeszcze bardziej wstecz było ciekawiej) nie byłem w stanie odmówić. Ludzkość ma wiele alternatyw jeśli chodzi o paliwo ale są one systematycznie blokowane przez lobby naftowe oraz inne ciemne siły naszego świata. Sam jako jednostka nie jestem w stanie zmienić nic i jeśli reszta społeczeństwa jest manipulowana w taki sposób, że myśli i postęp są izolowane oraz uważane za herezję tym razem postanowiłem odpuścić. W imię prędkości i nostalgicznie: przeszłości.  Sama jazda kolosem w takich warunkach jest całkiem bezpieczna. Wystarczy tylko zadbać o generalny stan składu a w szczególności ogumienia i korzystać z średnio dobrze utrzymanego systemu dróg jaki jest dostępny w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Gaz do dechy i jedziemy!


Wyjazd nie zapowiadał się ciekawie. Wyjeżdżając z bazy z niepokojem odprowadzałem wzrokiem mojego wiernego, smutnego bordowego konia stojącego u wrót warsztatu. Niepokojące dzwięki spod maski, wyłapane przez moje czujne ucho nie pozwoliły mu wyjechać razem ze mną. Zresztą i tak czekało na mnie zlecenie specjalne: pojechać w trasę wypożyczonym ciągnikiem a w drodze powrotnej odebrać nasz rozkraczony sprzęt w Iowie i odprowadzić go na bazę. Logistyka level medium. Posiadanie firmy transportowej to nie tylko dostarczanie ładunków na czas. To również umiejętność zarządzania wieloma niewiadomymi, które potrafi zrodzić dynamiczny świat transportu kołowego. Począwszy od kierowcy i sprzętu, kończąc na setkach tysiącach różnych sytuacjach powstałych na drodze.

Owszem, brakowało mi mojego domu na kołach. Prędkość ciągnika zastępczego w pewnym stopniu pozwoliła mi o nim tymczasowo zapomnieć. Ten wyjazd pozwolił mi zwrócić uwage na to, że jestem niewolnikiem i sługą widoków oraz monotonności, które oferuje ten kontynent. Co by nie było muszę dostać mojej dawki bałaganu i niewolnictwa. Tego nie da się ominąć. Kto raz w to wdepnie do końca życia będzie cierpiał i czerpał przyjemność z tej choroby.

Prince coraz bardziej się rozrasta. Trochę mnie to niepokoi, gdyż nie wierzę w wielkie firmy. Kierowca prędzej czy później staje się maszyną, numerkiem w równaniu truck +(kierowca + ładunek) = kasa. Wykonuję różne funkcje: kierowca miastowy, magazynier, wózkowy oraz zwykły długo dystansowy szofer. Raz na jakiś czas słyszę słowa: "jak Ci się znudzi wajchowanie, przydasz nam się w biurze" Ewentualnie w niedalekiej przyszłości magazyn rozrośnie się na tyle i ktoś będzie się musiał za to wziąć. Normalne życie jest fajne: od poniedziałku do piątku, odwalić swoje i mieć wolne. Sęk w tym, że ja chcę odwalić swoje i mieć coś więcej niż kasę i normalane życie. Pieniążki to nic.

TO CO DAJE MI DROGA NIE ZABIERZE MI NIKT.







Widoki, które odświeżyłem w tej trasie w pewnym stopniu skompensowały nieobecność mojego czerwonego konia ;)
Dwie części wideo relacji z wyjzdu: