środa, 24 kwietnia 2013

Mój typ odpoczynku.

Będę się relaksował pracując. Może to się wydawać dziwne, nie? Jednak przyglądając się bliżej moim ostatnim miesiącom pracy to chyba bardzo zrozumiałe. Dla człowieka, który żył tylko i wyłącznie dalekimi podróżami, kręcenie się dookoła komina nie tyle jest nude (bo da się w tym znaleść pewną formę przyjemności) ale po prostu męczące. Cały czas ci sami ludzie, te same firmy , te same dziury i korki w Montrealu. Nawet pogoda jest monotonna gdyż kompletnie zapomniałem że zima trwa długo i potrafi być dokuczliwa. Wcześniej, non stop przemieszczając się przez różne strefy klimatyczne, w żadnej nie zostawałem zbyt długo żeby do mnie dotarło że jest to uciążliwe.

Szef mi nie raz mówił, że jak będę miał ochotę to mogę wyrwać się z mojej obecnej jazdy za chlebem po mieście i ewentulanie wziąć jakiś krótszy a nawet dłuższy kursik. O dalekich zachodnich wyjazdach oczywiście nie ma mowy ale zawsze brałem pod uwagę króciaka. Nie zawsze synchronizacja między dostępnymi ładunkami a sytuacją i obowiązkami w domu pasowały.

Nie mniej jednak w tym tygodniu wszystko ułożyło się idealnie i z wielkim szczęściem i uśmiechem na twarzy spakowałem skromnie prowiant oraz ubrania na 2 i pół dnia, naładowałem kamery i ruszam przed siebie. Spokojny kurs do Indiany a z pewnością wyląduję gdzieś w okolicach Chicago żeby ładować z powrotem. Niby nudne tereny ale uwierzcie mi, tak bardzo drogę mam we krwi że sam fakt wyjazdu dalej niż 200km za Montreal jest podniecający. Fascynujące jest to uczucie. Prawie jak debiutant przeżywający swoją pierwszą trasę. Nie no przesadzam ale na serio dobrze mi takie odświeżenie dla umysłu zrobi.

Do tego szczęśliwy traf sprawił tak że powędruję w tą samą stronę razem z Allanem, gdyż jest w Montrealu i dzisiaj też ładuje do Indiany tylko ciut dalej niż ja, bo za Indianapolis. Jak za starych dobrych czasów 401 aż do samego mostu Ambassador w Windsor, ON.


Będę regularnie aktualizował stan mojego wyjazdu na Twiterze, więc możecie na bieżąco patrzeć co i jak.
Zatem naciskam przycisk opublikuj, zamykam kompa i zasuwam na bazę. Za dwie godzinki będę już sobie pykał po autostradzie :) Będę kręcił i może coś z tego wyjdzie :)
On the road again!

wtorek, 16 kwietnia 2013

Mała aktualizacja czyli co u mnie ostatnio słychać.

Niewiele, szanowni czytelnicy. Dlatego teoretycznie nie ma wspisów ani nowych filmów na YT. Nie znaczy to że Was zaniedbuję tylko po prostu nie mam zbytnio tematów do rozwinięcia. Nie lubię się powtarzać żeby Was nie przynudzić.

Tak, co słychać? Kręcę się jak ćma po Montrealu i jego okolicach. Poznałem chyba większość stałych naszych klientów i jeżdże na pamięć testując wytrzymałość mojego kręgosłupa na dziurawych ulicach tego pięknego miasta. Większość głównych ulic bardziej przypominają pola minowe. Najgorsza jest jazda samym koniem: rzuca truckiem niesamowicie. Czasami pasy bezpieczeństwa przydają się żebym nie walnął głową w sufit :P.

Na mapce dobrze to widać. Montreal, Montreal, Montreal i jeszcze raz Montreal. Przeciętnie pracuję po 10 godzin dziennie. Raz na dwa tygodnie wolny weekend albo pracująca sobota. Z rana przeważnie jadę na rozładunek, później coś pozbieram  i mniej więcej o piętnastej zjeżdżam na bazę. Często pod koniec dnia wsiadam na wózek widłowy i na naszym magazynie składam ładunki. Mam niezłą frajdę ale na dłuższą metę jest to męczące. Przygotowuję cały skład, czyli podczepiam ciągnik pod naczepę, później ją ładuję według grafiku ustalonego przez spedycję. Gdy waga jest na styk jadę jeszcze wszystko zważyć, żeby upewnić się że nie jest nic przeciążone i odstawiam gotowy sprzęt na plac. Podwójna obsada przychodzi i ma wszystko podane jak na tacy :) Najbardziej dokucza mi to że przez moje ręcę przechodzi wiele ładunków i wiem dokładnie gdzie one wszystkie idą (przypominam że nasza firma specjalizuje się w ładunakch na dziki zachód) W naczępę czasami ładuję aż po siedem zrzutek Wertuję moją pamięć i myślę którędy to wszystko powędruje i zaczyna mnie ciągnąć w trasę. Szef obiecał mi że jak wrócę na szlak z Kalifornią nie będzie się już dąsał i w miarę możliwości będę ją częściej dostawał.

Ale nie trasa jest teraz moim priorytetem, pewnie wiecie. Jestem szczęśliwy że mam tą szansę i w miarę normalnego pracodawcę. Wolne dostaję w te dni, które potrzebuję i cały czas jestem w zasięgu. W domu mogę być w godzinę.

Może niedługo sklecę jakąś małą produkcję. Chodzi mi po głowie film z muzyką i nie tylko. Może jeszcze jeden odcinek z jazdy po mieście. Może :) Bądźcie cierpliwi i wyrozumiali :) Bacznie obserwuję sytuację w sieci i pojawiła się kolejna ciekawa postać, którą warto śledzić na fejsie. Dziewczyna, która od ponad roku turla się po EU i z wielkim entuzjazmem przekazuje swoje przeżycia  z trasy. Jej sposób i forma jest bardzo orzeźwiająca. Robi świetne zdjęcia! Według mnie nasza branża potrzebuje więcej takich ludzi jak Iwona :). Oto link do jej strony: https://www.facebook.com/IwonaBlecharczykTruckingGirl