piątek, 16 sierpnia 2013

Wyjazd do Kaliforni, Wakacji Ciąg Dalszy.

Po dwóch tygodniach urlopu w Polsce jak można nazwać taki wyjazd? Pracą? Owszem, nie jadę wypoczywać tylko trzaskać kilometry, ale po tylu miesiącach zasuwania wciąż po tych samych magazynach, dziurach i ulicach w Montrealu, wyjazd w prawdziwą trasę (nie jakiś tam króciak do Pensylvani, Illinois czy na Florydę) ma w sobie ogromną dawkę relaksu... Coast to coast, long haul. Niech to! Teraz zaczynam doceniać pracę w mieście. Wystarczy parę miesięcy odwyku a wyjazd w dalszą trasę ma prawie taki sam smak jakbym zaczynał jeździć. To jest to!


Przed samym wyjazdem czułem się trochę nie pewny. Zauważyłem, że człowiek bardzo szybko się przyzwyczaja, zmienia zachowanie i nawyki. Tak samo jak nie bez wysiłku nawróciłem się do rutynowego trybu codzienności pracy w mieście, tak dwanaście godzin przed wyjazdem w daleką trasę lekko panikowałem. Bardziej niż przed wyjazdem do Polski. W końcu doprowadziłem się do ładu i paroletnie doświadczenie wzięło górę. Przygotowanie do wyjazdu zajęło mi dwie godziny ale najgorsze było nieustanne uczucie, że czegoś zapomniałem.


Zdumiewająca była dla mnie celność z jaką wymierzyłem czas wyjazdu z bazy. Miałem dobrze zakodowaną pierwszą odlegość do miejsca gdzie muszę dojechać. Oczywiście pierwsze godziny jazdy spędziłem (jak to każdy zawodowy kierowca robi) na kilkukrotnym liczeniu i sprawdzaniu w myślach czasu przejazdu: "Jak dzisiaj pójdę spać tutaj, to gdzie dojadę w następny dzień. A w następny? I czy się wyrobię na czas i czy w ogóle i czy jeszcze i, i, i?" W końcu dałem sobie spokój z myśleniem i powiedziałem sobie: mam mniej więcej całokształt, a co będzie to będzie i nareszcie: zacząłem cieszyć się jazdą.


 Z Quebecku na dziki zachód szlak jest dość prosty: Ontario(828km), Michigan(360km), Indiana(74km), Illinois(266km). Za tym ostatnim stanem zaczyna dziać się coś ciekawego. Czuć dalszą wyprawę, pomalutku coś drażni nozdrza... zapach genetycznie modyfikowanej kukurydzy przeznaczonej na biopaliwo (ogólnie to mocny zapach trawy nic więcej), diabli wiedzą. Iowa(489km) i jej pagórki to dla mnie pierwszy etap dzikiego zachodu. Później płaska Nebraska(728km) aż do Wyomingu(655km). Pierwsze zdęcie u góry jest z Wyomingu.
Później dojazd do Salt Lake City. Tam był niezły tajfun ale o szczegółach dowiecie się później z filmu oraz z następnego wpisu na blogu. Skończyło się tak, że wylądowałem w Kaliforni. Następne zdjęcia w kolejności: sól przy autostradzie 50km od granicy Utah i Nevady; Kilkanaście km w głąb Nevady na I80; Lansowanie mojego trucka (trucka i naczepy mojego szefa) 80km przed granicą Nevady i Kaliforni.

Za każdym razem czuję to samo, gdy przekraczam granicę tego stanu... Wzdycham. Puszczam muzykę i marzę w nieskończoność. Myśli kierują się w tą samą stronę. Chcę tutaj wracać, zawsze chcę tutaj być. Ciężko jest przekazać emocje, które odczuwam gdy jestem tutaj. Czuję pewne ukojenie i spokój. Trzeba po prostu poczuć ten stan za kółkiem osiemnastokołowca.




Tyle myśli na szybko z trasy. Pominąłem fakt, że prawie przez cały drugi dzień tułaczki jechałem z Kamisado ale spokojnie: będzie film. Powiem Wam tylko, że kręcę od groma ale czy coś z tego wyjdzie... mam ogromne wątpliwości. Nawet kręcę na dwie kamery. Cały czas coś mówię podczas nagrywania co wiem, że sprawia Wam ogromną przyjemność. Pomyślę czy coś z tego wyjdzie.

czwartek, 8 sierpnia 2013

Iwona Blecharczyk Trucking Girl

Już nie pamiętam jak wpadłem na jej profil na fejsie, najprawdopodobniej przez któregoś ze znajomych. Siła portali społecznościowych w necie. Bardzo szybko przewertowałem jej stronę. Wówczas, jakieś 4 miesiące temu, nie było tego wiele ale wszystkie zdjęcia oraz wpisy połknąłem z wielką chciwością i apetytem. Iwona przyciąga swoimi wpisami. Nie wiem jak to robi ale gdy ją czytam czuję się jakbym był z nią w trasie. Nie ukrywam, że z niecierpliwością czekam na jej codzienny wpis i zaczynam się niepokoić gdy wieczorem jeszcze nic nie ma z jej strony. Strasznie uzależnia.

Na początku wysłałem do niej wiadomość z pytaniem czy mógłbym udostępnić jej stronę na mojej, ale po trzech tygodniach milecznia (później dowiedziałem się, że była to kara za olewanie jej w komentarzach na mojej stronie parę lat wstecz :D Nie no tak na serio to nie mogła po prostu się dokopać do mojej wiadomości, tyle ich otrzymuje) nie wytrzymałem i zrobiłem to co należy. Mogę dumnie stwierdzić, że przyczyniłem się do paru skromnych tysięcy polubień na jej stronie. Resztę Iwona dokonała i dokonuje dalej sama. Największy przełom nastąpił po jej pierwszym filmie. Nagrany bez większego przygotowania, choć czasami wydawałoby się że niektóre gesty były wyreżyserowane, jej pierwszy amatorski film wywołał dużą falę w polskim internecie. Po prostu naturalna z niej bestia przed kamerą.

Pomijając jej naturalny wdzięk i urodę Iwona jest jedną z nas: kierowcą czterdziestotonowca. Wykonuje zawód rzetelnie bez żadnych wymówek. Odwala taką samą dobrą robotę jak każdy inny kierowca w EU (czasami może nawet lepiej niż przeciętny kierowca) a wyzwanie to dla niej najlepsza forma przygody i rozrywki. Wcale nie narzeka na swój los gdy jest pod górkę. Śmiało mogę stwierdzić, że należy do grona kierowców wykonujących zawód z pasją. Widać w jej oczach błysk radości gdy opowiada o szczegółach pracy. Zdążyłem zauważyć, że najbardziej fascynują ja wyjazdy w nieznane, możliwie dalekie trasy.

Taka postać była bardzo potrzebna naszemu polskiemu truckingowi. Nie ujmując nie dziewczynom, które też wykonują ten zawód w naszym pięknym kraju (jest ich ponad trzy tysiące z uprawnieniami) Iwona po pierwszym swoim filmie nagranym na łapu capu przyciągnęła uwagę mediów. Same się do niej zaczęły dobijać. Niestety świadczy to wiele o stanie naszego społeczeństwa bo widok kobiety za kólkiem dużego to cały czas coś niesamowitego w kraju nad Wisłą. I dobrze! Może taka postać jak Iwona zadziała jak katalizator i media oraz reszta społeczeństwa zaczną w końcu inaczej nas spostrzegać a przy okazji da to przykład i natchnienie dla nowej generacji kierowców. Wiadomo, że nie stanie się to z dnia na dzień lub za pomocą jednej osoby ale według mnie coraz więcej pozytywnych ludzi zaczyna działalność w sieci przedstawiając naszą pracę i pomalutku ale skutecznie przestawiając stary stereotyp kierowcy na nowy. Tyle się narobiło tych kanałów i stron na FB, że sam już nie nadążam co gdzie i jak. Cieszy mnie to ogromnie.

Więc Iwona, aby nie zabrakło Ci chęci do dalszej działaności, gdyż uzależniłaś całą rzeszę fanów. Pomysłów z pewnością masz wiele w to nie wątpię.

Gdyby ktoś jeszcze potrzebował namiary na jej strony oto linki:
Strona FB: https://www.facebook.com/IwonaBlecharczykTruckingGirl