niedziela, 30 listopada 2014

Jesienne Wspomnienia i Myśli

Od pewnego czasu moje myśli zeszły na spokojne wody. Fale są te same, tylko rozumiem je inaczej i coraz mniejszy mają na mnie wpływ. Dziwne, naprawdę. To co wcześniej potrafiło wywołać we mnie uczucia i gorącą krew teraz powoduje najwyżej bystre lub leniwe spojrzenie a najczęściej obojętność. Wbrew powszechnemu stwierdzeniu odpowiem, że nie, czas nie robi swojego ani nie goi ran: czas jest wynalazkiem ludzkości ergo nie może być dobry. Ci co twierdzą, "że czas jest lekarstwem na wszystko" żyją w swojej ucieczce przed rzeczywistością. Wszystko jest względne, nawet doświadczenie i wiara.

Postanowiłem w końcu przestać biec na oślep przed siebie. To co robię od paru lat, owszem jest fajne ale jest tylko po to, żeby jak najszybciej i najsprawniej znaleść się dalej, dalej i dalej. Non stop dalej. Bliżej i dalej. Ile można biec przed siebie ciągle patrząc wstecz? Długo. Dalej patrzę w oczy przeszłości: NIEUSTANNIE. Zapomnieć o niej byłoby negacją mnie.

Powiedziałem sobie basta i postanowiłem stawić czoło rzeczywistości. Grubiej i wulgarnie: stawić czoło mnie. Moje myśli, uczucia nie mogą wziąć góry nade mną. Przestałem bezwzględnie jeździć w dalekie trasy zatrzymując się w domu tylko na parę dni. Musiałem coś ze sobą zrobić, żeby odzyskać smak przygody i tym samym smak życia. Formę pracy jaką obecnie wybrałem, najbardziej mi odpowiada. Bywam często w domu, prawie co tydzień mam króciutki wyjazd do Nowego Jorku i moja nieobecność nie jest nigdy dłuższa niż dwie doby poza domem. Nie żegnając się z trasą co chwila wyjeżdżam w nią. A jak mi się naprawdę znudzi rutyna codziennego, miastowego życia, biorę półtora tygodniowy kurs na zachód albo lepiej: kupuje bilet i wsiadam w samolot.

Nie wiem jaka była natura tego wpisu. Buzowało mi się trochę pod kopułą i chciałem się z Wami tym podzielić.