Korzystając z wolnego czasu przeglądam komentarze, które dotyczą mnie. Nie tylko w moich filmach ale także u innych użytkowników oraz w różnych miejscach w sieci. To takie przystawienie ucha do ziemi i podsłuchania co się o mnie mówi: źle dobrze lub nie najlepiej. Z reguły nie zwracam uwagi na zwykłe hejty. Po co sobie tym zawracać głowę. Jeśli jednak ktoś dotknie wrażliwy temat szybko mi się pieni pod czaszką. Jestem tylko człowiekiem.
Nie strawiłem paru komentarzy, które oceniły mnie jako skrajnego ekologa lub mówiąc bardziej potocznie i pod publiczkę: eko terrorystę. Ten ostatni przypadek używa przemocy, żeby przedstawić swoje poglądy. Według mnie użycie przemocy jako brak argumentu do dyskusji jest największym dowodem tchórzostwa jaki istnieje. Owszem, są pańswta na świecie, które stosują terroryzm państwowy ale to już całkiem inny rejestr i nie o to chodzi w moim wpisie. Nie mam też zamiaru rozwiązywać problemów ludzkości ale na temat ekologii i o zmianach klimatycznych czemu nie, moge się wypowiedzieć.
Nie należę do osób popadających w różne skrajności. Wręcz przeciwnie, do każdej kwestii staram się podchodzić z dystansem i wyrozumiałością. Nie zakładam z góry nic i jestem bardzo cierpliwy starając się zbadać dany temat z różnych kątów widzenia. Informacje czerpię z różnych źródeł. Skrajność jest bardzo niebezpieczna i to określenie najbardziej mnie dotknęło. No więc do sedna sprawy.
Zmiany klimatyczne? Jestem pewny, że mają one miejsce. Zawsze miały. Od kiedy Ziemia istnieje klimat się zmienia utrzymując pewną równowagę i ład. Czy aktywność człowieka od kilkuset lat ma wpływ na klimat? Z pewnością. Czy jest to złe? Cholera wie bo w sumie wszystko co się dzieje na Ziemi jest naturalne. Biorąc pod uwagę system finansowy w jakim żyjemy nie jest to opłacalne. Ludzkość w obecnej chwili żyje na kredyt, zużywając surowce, które się składały od milionów lat w szybszym tempie niż się odnawiają. Nie ma nic w tym złego, bo jak się skończą to po prostu homosapiens będzie musiał się kolejny raz podrapać po głowie i wynaleść inną formę przenośnej energii, żeby zaspokoić swoje potrzeby. Co jest bardziej niepokojące dla rasy ludzkiej to prędkość z jaką zmienia zawartość CO2 w atmosferze oraz prękość i koszta z jaką będzie musiała się przystosować do nowych warunków na Ziemi. Nauka osiągnąła taki poziom, że nikt już nie kwestionuje wyników badań z odwiertów marchewek lodu, kóre uwięziły bąbelki powietrza z przed kilka milionów lat. Są one bardzo czytelne: poziom czterystu cząstek na milion nie został osiągnięty przez conajmniej 800 tysięcy lat wstecz a prawdopodobnie również nie przez ostanie 20 milionów lat. Dla sceptyków, którzy twierdzą że jest to tylko naparstek i nie ma żadnego wpływu na środowisko powiem tak: przestrzeń (atmosfera) w której żyjemy to mniej niż 10% całej objętości Ziemi. Pod naszymi nogami znajduje się więcej niż nad naszymi głowami. Pompujemy surowce z Ziemi w jej atmosferę i to nie jest że o, zniknie sobie. Najlepszą analogią do tego przykładu są nasze oceany. Ogromne i potężne, zajmują dwie trzecie powierzchni Ziemi. Jednak ilość odpadów i śmieci, które w nie wrzucamy nie znikają tylko się zbierają. Składy plastiku w oceanie Pacyficznym to nie żaden wymysł eko terrorystów. To rzeczywistość. Powierzchnie tych powiększających wysp są ogromne, parokrotnie przekraczając obszar Europy a głębokie czasami na kilometr. Oceany tak samo jak Ziemia to system zamknięty. Nie da się w nieskończoność wkładać śmieci pod dywan. Czy ludzkość przeżyje? Prawdopodbnie tak, ale nie obędzie się bez wielu tragedii typu wojen lub naturalnych kataklizmów. Ocieplenie klimatu równa się mniejszą wydajnością produkcji żywności. I to też jest już widoczne od kilkudziesięciu lat. Spichlerz ludzkości zawsze miał w zanadrzu około dziewiędziesiąt dni żywności. W dniu dzisiejszym światowe zapasy, gdyby wszystko stanęło, wynoszą nie więcej niż siedemdziesiąt dni amciu amciu. Cyfry mówią same przez siebie. Według mnie można dużo korzystniej i inteligentniej korzystać z tego co zawiera nasza piękna niebieska planeta.
Zagłada ludzkości jest zaprogramowana i nie chodzi mi tutaj tylko o zmiany klimatyczne (człowiek wiele potrafi znieść i się przystosować). Za kilka milionów lat nasze Słońce odpali i warunki na naszej planecie nie będą zdatne dla naszego rodzaju. Albo się z Ziemi wyniesiemy albo utoniemy razem z nią. Ale to za parę kilka ładnych milionów lat. Mamy jeszcze czas, żeby sobie coś tam uświadamiać.
Nie lubię skrajności. Boję się ich wręcz, obojętnie jakiej natury one by nie były. Najbardziej przeraża mnie skrajność religijna. Zawsze twierdziłem, że fundamentaliści różnych poglądów (Islam i Katolicyzm oraz pieniądz razem wzięci) to największa choroba ludzkości. Najczęściej to oni dzielą ludzi i szerzą między nami nienawiść. Według mnie tolerancja i szacunek tradycji to podstawa.
Taaaaaaaaaa się rozpisałem. I powiem Wam: mimo moich poglądów i ekologii po ponad dwóch latach nie spożywania mięsa coraz bardziej chodzi mi po głowie kiełbasa z grila z odrobiną musztardy. Nie wiem ile jeszcze wytrzymam, a trzymam się dzielnie. Jestem tylko człowiekiem, nikim więcej. Oczywiście to nie usprawiedlwia nieczego. Jedno jest pewne: od skrajności jak najdalej!
Motto: A mind is like a parachute. It's better when it's open.