czwartek, 4 lutego 2016

Powrót na dalekie trasy. Definitywnie.

Wyjeżdżając na Święta Bożego Narodzenia w trasę nie przypuszczałem, że zrodzi mi się w głowie taka myśl. Przyzwyczaiłem się do częstszego przebywania w domu i przez pewien czas to działało. Pewnie dlatego, że ciągle miałem coś do zrobienia. W październiku zeszłego roku, kupiłem dom z dwoma mieszkaniami. Przymierzałem się od dłuższego czasu do jakiejś inwestycji, głównie opcja trucka i nieruchomości chodziła mi głowie. Truck przynosiłby wiekszy zysk na krótszą metę, ale wiązało się z tym większe ryzyko oraz mus pracowania. Kupując nowego trucka, nawet przy dość konkretnej wpłacie gotówki, raty miesięczne są wysokie: w granicach 2500$. Do tego ubezpieczenie (minimum 1000$ na miesiąc dla nowego właściciela nawet jak ma długi staż pracy) stałe koszty utrzymania i serwisowania. Po pięciu latach, bo na tyle czasu z reguły bierze się kredyt, mamy trucka, który żeby zapracować na spłaty i godne życie kierowcy, powinien mieć ponad milion kilometrów na liczniku. Generalnie wszystkie podstawowe podzespoły są do wymiany, o ile część z nich już nie była naprawiana. W dzisiejszych czasach nowy truck, obojętnie jakiego koncernu, nie równa się z niezawodnością. Kupić z kolei używanego trucka, a ceny dzisiaj są naprawdę dziwnie wysokie za zjechane sprzęty, to następne ryzyko. Albo jedziesz albo stoisz i naprawiasz. Zbyt wiele niewiadomych, ryzyka niestabilnych czasów i gospodarki, która zmienia swój kurs pod dyktando spekulacji giełdowych oraz napięc geopolitycznych naszego świata.


Podjąłem zatem ostrożną decyzję i nabyłem nieruchomość, która jeśli będę o nią minimalnie dbał, powinna zapewnić mi spokojną przyszłość. Muszę Wam przyznać, że odkładanie kasy nie jest takie trudne gdy jest się singlem, pracując jako kierowca. Miałem sporo gotówki, do tego niefortunne wydarzenie z przed dwóch  (śmierć Mamy) chcąc nie chcąc, jeszcze bardziej powiększyła stan mojego konta. W pewnej mierze, źle się z tym czułem. Przejąć jej oszczędności to jedno, ale uzyskać odszkodowanie ze względu na jej śmierć było naprawdę dziwne. Tutaj mamy granicę gdzie kolidują dwa światy: rzeczywisty i finansowy. W tym ostatnim nawet śmierć ma swoją wartość. Miałem obowiązek dobrego ulokowania tego co miałem, tak żeby Mama patrząc na mnie z góry mogła być spokojna i zadowolona.

Potrzebowałem być często w Montrealu, najpierw żeby nabyć dobrą nieruchomość, a później żeby przerobić ją na opłacalną inwestycję. Jedno z dwóch mieszkań podzieliłem na pół. Wyremontowałem całą piwnicę prawie ze stanu surowego na skromne mieszkanie w którym obecnie mieszkam. Dwa górne mieszkania są już wynajęte. Dochód z nich pokrywa mi w całości ratę kredytową. Spłukałem się z większości kasy, ale efekt końcowy jest taki, że posiadam nieruchomość, spłacają mi ją lokatorzy, a moje wydatki miesięczne w stosunku do mojej sytuacji przed nabyciem zmalały o połowę. W ten sposób, mogę pozwolić sobie na więcej, pracując mniej. Kredyt, gdy będzie spłacony za ileś tam lat, dochód z dwóch mieszkań będzie stanowił spory dodatek do mojej emerytury, a wartość domu będzie mi pozwalała na swobodę wybrania stylu życia. Będę mógł to również sprzedać, przykładowo kupić żaglówkę i skończyć moje życie pływając po świecie.

Ale wracając do sedna sprawy. Wracam na dalekie i krótkie trasy. Co się takiego stało podczas mojego świątecznego wyjazdu? Przemierzając samotnie bezdroża Ameryki, wsłuchując się tylko w pomrukiwanie silnika, znów poczułem się dobrze. Skończywszy wszystkie prace w Montrealu powoli zacząłem się nudzić ciągle siedząc na miejscu. Ileż można. Nie będę już ze smutkeim odprowadzał wzrokiem wyjeżdżające trucki z bazy. Będę jednym z nich. Potrzebuję mojej dawki kilometrów, żeby mój umysł mógł poprawnie pracować. Zrozumiałem to i przestałem z tym walczyć. Wziąłem w styczniu mojego szefa na rozmowę, oznajmiłem mu moje plany, trochę się przejął bo spodziewał się, że będę od niego chciał podwyżki za pracę na magazynie. Trochę go zaskoczyłem moją decyzją ale często gęsto ludzie z biura nie rozumieja co to jest choroba drogowa. Oznajmiłem mu przy okazji, że mam zamiar jak narazie pracować od ośmiu do dziewięciu miesięcy w roku. Kiwnął ramionami i powiedział: tylko bierz wolne latem, jak jest mniej roboty.

Ruszam zatem w trasy, tak do czerwca. Później lecę na wakacje do Polski a później zobaczymy.

REAL LIFE IS OUT THERE, ON THE ROAD.


Remont mieszkania listopad 2015


















Wyjazd świąteczny. Grudzień 2015 / Styczeń 2016