Przed samym wyjazdem czułem się trochę nie pewny. Zauważyłem, że człowiek bardzo szybko się przyzwyczaja, zmienia zachowanie i nawyki. Tak samo jak nie bez wysiłku nawróciłem się do rutynowego trybu codzienności pracy w mieście, tak dwanaście godzin przed wyjazdem w daleką trasę lekko panikowałem. Bardziej niż przed wyjazdem do Polski. W końcu doprowadziłem się do ładu i paroletnie doświadczenie wzięło górę. Przygotowanie do wyjazdu zajęło mi dwie godziny ale najgorsze było nieustanne uczucie, że czegoś zapomniałem.
Zdumiewająca była dla mnie celność z jaką wymierzyłem czas wyjazdu z bazy. Miałem dobrze zakodowaną pierwszą odlegość do miejsca gdzie muszę dojechać. Oczywiście pierwsze godziny jazdy spędziłem (jak to każdy zawodowy kierowca robi) na kilkukrotnym liczeniu i sprawdzaniu w myślach czasu przejazdu: "Jak dzisiaj pójdę spać tutaj, to gdzie dojadę w następny dzień. A w następny? I czy się wyrobię na czas i czy w ogóle i czy jeszcze i, i, i?" W końcu dałem sobie spokój z myśleniem i powiedziałem sobie: mam mniej więcej całokształt, a co będzie to będzie i nareszcie: zacząłem cieszyć się jazdą.
Z Quebecku na dziki zachód szlak jest dość prosty: Ontario(828km), Michigan(360km), Indiana(74km), Illinois(266km). Za tym ostatnim stanem zaczyna dziać się coś ciekawego. Czuć dalszą wyprawę, pomalutku coś drażni nozdrza... zapach genetycznie modyfikowanej kukurydzy przeznaczonej na biopaliwo (ogólnie to mocny zapach trawy nic więcej), diabli wiedzą. Iowa(489km) i jej pagórki to dla mnie pierwszy etap dzikiego zachodu. Później płaska Nebraska(728km) aż do Wyomingu(655km). Pierwsze zdęcie u góry jest z Wyomingu.
Później dojazd do Salt Lake City. Tam był niezły tajfun ale o szczegółach dowiecie się później z filmu oraz z następnego wpisu na blogu. Skończyło się tak, że wylądowałem w Kaliforni. Następne zdjęcia w kolejności: sól przy autostradzie 50km od granicy Utah i Nevady; Kilkanaście km w głąb Nevady na I80; Lansowanie mojego trucka (trucka i naczepy mojego szefa) 80km przed granicą Nevady i Kaliforni.
Tyle myśli na szybko z trasy. Pominąłem fakt, że prawie przez cały drugi dzień tułaczki jechałem z Kamisado ale spokojnie: będzie film. Powiem Wam tylko, że kręcę od groma ale czy coś z tego wyjdzie... mam ogromne wątpliwości. Nawet kręcę na dwie kamery. Cały czas coś mówię podczas nagrywania co wiem, że sprawia Wam ogromną przyjemność. Pomyślę czy coś z tego wyjdzie.