Tak więc sądzę że czas na jakieś małe podsumowanie 'półmetka' mojej działalności tutaj. To podsumowanie może również przybrać formę porównania dwóch światów. Tutejsza jazda, mimo że bardziej mozolna i wolniejsza ze względu na czas pracy i bardzo ograniczoną możliwość manipulowania go (czyli uczciwie mówiąc: nie ma za bardzo jak oszukiwać), wcale nie jest mniej męcząca niż w Ameryce. Wręcz przeciwnie: stanie 55h na parkingu może być jeszcze bardziej dręczące dla psychiki kierowcy niż dymanie ponad 1500km przez 3 dni pod rząd z sześcio-godzinnymi przerwami na sen. Jak się jedzie to przynajmniej coś się dzieje i wtedy wiadomo że zasuwamy po to żeby wrócić do domu. W Ameryce nie ma zakazów dla ruchu ciężarowego. Można sobie jechać kiedy się chce. Ogromny plus bo nie mamy tej świadomości że utkniemy gdzieś po drodze. Stojąc w Niemczech w święta wielkanocne obserwowałem główną autostradę A2 przez dwa dni zakazu. Droga przez większość czasu była pusta. Dopiero wieczorem natężenie ruchu było faktycznie spore. Według mnie nic nie uzasadniało zakazu jazdy dla ciężarówek. Szkoda gadać. Kolejna sprawa to prędkość. Europejskie 90 km/h to totalna porażka. W niektórych stanach są ograniczenia specjalnie dla ciężarówek tak jak w Kaliforni, Oregonie lub Michiganie. Zawsze mnie to irytowało bo uważam że zbyt duża różnica między prędkościami samochodów na autostradzie to jeden z wielu czynników który wpływa na wypadki. W Kaliforni ciężko jest kogoś wyprzedzić na autostradzie nie powodując hamowania aut za nami. Trucki jadą z prędkoscią 55mph, osobówki mogą jechać 70mph i w momencie kiedy wyprzedzam powolutku trucka który jedzie ciut wolniej ode mnie, wywołuję często agresywność osobówek. Nie będę Wam mówił ile wystawionych palców widziały moje oczy. A co dopiero w Europie! Samochody suną po 130km/h a w niektórych państwach dużo szybciej i co wtedy? Zmiana pasa to niezły wyczyn dla żółwia jadącego 90km/h. To aż 40 km/h różnicy. Pomyślcie sobie że jadąc 40km/h na godzinę ktoś wyskakuje Wam przed maskę. Według mnie na autostradzie powinno być tylko jedno ograniczenie dla wszystkich użytkowników.
Następny punkt to kierowcy. Tutaj są bardziej otwarci i więcej sobie pomagają. Choć zawsze znajdą się wyjątki. Z mojego doświadczenia w Europie Polak Polakowi a nawet inne nacje, pomogą. Czy to pod firmą z formalnościami związanymi z załadunkiem, lub jakąś awarią, zmianą koła, zawsze ktoś się znajdzie i pomoże. W stanach wcześniej też tak było. Teraz jest coraz większa tendencja do 'everybody for himself' czyli każdy dla siebie. Do rzadkości można zaliczyć rozmowę paru kierowców na parkingu w USA a tym mniej w Kanadzie. Tam każdy zamyka się w swojej kabinie i zajmuje się swoim własnym światem. Tutaj ludzie są bardziej otwarci i chętni do jakiejkolwiek współpracy. Tak czy siak, tu czy tam, jak coś jest nie tak to kierowca zawsze dostaje po palcach. Wszędzie wszyscy obmywają sobie ręce i pierwszym refleksem jest zdanie : to wina kierowcy.
Mógłym jeszcze dzisiaj wiele napisać ale to dopiero połowa mojego doświadczenia tutaj. Zostawię sobie zatem miejsce na inne okoliczności i fakty których może jeszcze nie miałem okazji poznać. Baa, na pewno jeszcze wiele zostaje mi do odkrycia :).
Tymczasem dzisiejszy dzień, mimo pięknej pogody zmęczył mnie. Jazda po kraju to naprawdę inna gra. Według mnie to limit jazdy na naszych drogach powinien być ograniczony do 5 godzin dziennie. Żartuję oczywiście. Moi drodzy kierowcy nie wkurzajcie się na mnie. Ale co fakt to fakt: jechać 6 godzin drogą krajową nr 15 z Gniezna do Olsztyna, gdzie co jakiś czas napotykamy na rowerzystę, traktor, pędzi wiatr, zataczającego się pijanego obywatela, dziury i koleiny, kretyńskich kierowców osobówek i ciężarówek którzy często zmuszają nas do zjeżdżania na pobocze którego nie ma żeby uniknąć czołowego zderzenia... to wykańczający sport, ciągnąc za sobą 24 ton surowca. W porównaniu z tym jazda autostradą nawet przez 10 godzin w jeden dzień to pikuś! Na szczęście wiosenna pogoda i widok naszych pięknych Polek w malowniczych miasteczkach pozwolił mi zapomnieć o tych wszystkich błahostkach :p.
Jutro rozładunek i plan jest taki żeby mnie zciągnąć z powrotem krajówką do Poznania, gdzie załaduję do Czech. Później powrót do Polski i zasłużone wolne. Należy się!
Wysłane z iPhone'a