Tak, co słychać? Kręcę się jak ćma po Montrealu i jego okolicach. Poznałem chyba większość stałych naszych klientów i jeżdże na pamięć testując wytrzymałość mojego kręgosłupa na dziurawych ulicach tego pięknego miasta. Większość głównych ulic bardziej przypominają pola minowe. Najgorsza jest jazda samym koniem: rzuca truckiem niesamowicie. Czasami pasy bezpieczeństwa przydają się żebym nie walnął głową w sufit :P.
Na mapce dobrze to widać. Montreal, Montreal, Montreal i jeszcze raz Montreal. Przeciętnie pracuję po 10 godzin dziennie. Raz na dwa tygodnie wolny weekend albo pracująca sobota. Z rana przeważnie jadę na rozładunek, później coś pozbieram i mniej więcej o piętnastej zjeżdżam na bazę. Często pod koniec dnia wsiadam na wózek widłowy i na naszym magazynie składam ładunki. Mam niezłą frajdę ale na dłuższą metę jest to męczące. Przygotowuję cały skład, czyli podczepiam ciągnik pod naczepę, później ją ładuję według grafiku ustalonego przez spedycję. Gdy waga jest na styk jadę jeszcze wszystko zważyć, żeby upewnić się że nie jest nic przeciążone i odstawiam gotowy sprzęt na plac. Podwójna obsada przychodzi i ma wszystko podane jak na tacy :) Najbardziej dokucza mi to że przez moje ręcę przechodzi wiele ładunków i wiem dokładnie gdzie one wszystkie idą (przypominam że nasza firma specjalizuje się w ładunakch na dziki zachód) W naczępę czasami ładuję aż po siedem zrzutek Wertuję moją pamięć i myślę którędy to wszystko powędruje i zaczyna mnie ciągnąć w trasę. Szef obiecał mi że jak wrócę na szlak z Kalifornią nie będzie się już dąsał i w miarę możliwości będę ją częściej dostawał.
Ale nie trasa jest teraz moim priorytetem, pewnie wiecie. Jestem szczęśliwy że mam tą szansę i w miarę normalnego pracodawcę. Wolne dostaję w te dni, które potrzebuję i cały czas jestem w zasięgu. W domu mogę być w godzinę.
Może niedługo sklecę jakąś małą produkcję. Chodzi mi po głowie film z muzyką i nie tylko. Może jeszcze jeden odcinek z jazdy po mieście. Może :) Bądźcie cierpliwi i wyrozumiali :) Bacznie obserwuję sytuację w sieci i pojawiła się kolejna ciekawa postać, którą warto śledzić na fejsie. Dziewczyna, która od ponad roku turla się po EU i z wielkim entuzjazmem przekazuje swoje przeżycia z trasy. Jej sposób i forma jest bardzo orzeźwiająca. Robi świetne zdjęcia! Według mnie nasza branża potrzebuje więcej takich ludzi jak Iwona :). Oto link do jej strony: https://www.facebook.com/IwonaBlecharczykTruckingGirl
i na dodatek bardzo piękna kobieta:)
OdpowiedzUsuńNareszcie jakiś wpis :) Oj Rafale, mi też się marzy nowy wpis, albo film z Kalifornii. Na wszystko przyjdzie czas ^^ Co do Iwonki, to ciekawy był bym bloga jej autorstwa.
OdpowiedzUsuńKeep on Truckin...
Czekamy czekamy na nową produkcję od Ciebie Rafał :) Mam nadzieję, że wszystkie złe rzeczy się lada chwila szczęśliwe zakończą i znowu będę twoją pozycję widział w Californi, albo w Texasie :D
OdpowiedzUsuńCo do FB Iwonki faktycznie fajna strona :D Dzięki za link :D
Pozdrawiam!
Dziury w Montrealu? Pewnie przyplynely statkiem z Polski :) trzym sie Rafcio i dbaj o mame , Pozdro
OdpowiedzUsuńDZIURY w drogach to nie nasza specjalność...
UsuńNasza nie, śniegu to i owszem, bo wraz z nim topnieją nasze 'piękne' drogi ;P
UsuńWielokrotnie pisałeś, że w związku z pracą lokalną przeszedłeś na stawkę godzinową- można wiedzieć ile ona wynosi?:)
OdpowiedzUsuńCiaooo:) Podoba mi się tu:) Na mojej stronie o Toskanii opisałam przygodę na trasie do Włoch, w której pomogli nam TIROWCY - trzech Polaków i jeden Słowak. Bardzo ich cenię za bezinteresowną pomoc. TIROWCY, których poznałam to fajne chłopaki! Mam nadzieję, że większość jest taka właśnie...
OdpowiedzUsuńZ tego miejsca chciałabym im bardzo podziękować i pozdrowić:)
www.mojatoskaia.com/ratunku-pomylka-podczas-tankowania-we-wloszech/
Pozdrawam z wiosennej Puszczy Bialowieskiej i zycze duzo zdrowia dla Twojej mamy i wytrwalosci Tobie. Dziwi mnie ze wy w tej wypasionej Kanadzie macie dziury,myslałem ze to tylko u nas...:)
OdpowiedzUsuń