Coś mnie to Volvo nie lubi. Wydaje mi się to nie fer, bo dbam o nie, oszczędzam przy przyśpieszeniach, obchodzę się z nim delikatnie manewrując w miastach, wyłączam nawet silnik żeby oszczędzać paliwo i czyszczę je, gdy mam wolny czas, w środku kabiny tak żeby wszystko było schludne i czyste a nawet panował miły zapach. Cóż, najwyraźniej za mało się staram bo w ostatnich dwóch wyjazdach nawala i za każdym razem bardziej konkretnie.
Trzy tygodnie temu, czujnik od ciśnienia w misce olejowej "źle coś odczuwał" i powodował odcięcie mocy podczas jazdy. Po wyłączeniu silnika i ponownym odpaleniu problem znikał. Nie było źle, bo działo się to może raz, góra dwa razy dziennie. Dojechałem na bazę i czujnik wymienili. Patrzę na Volvo i mówie: chyba coś Ci nie pasuje co? Obiecuję poprawę.
W kolejnej podróży urwał się pasek od alternatora. Niby mała bagatela. Spędziłem parę godzin w garażu czekając w kolejce aż założą mi ten glupi pasek. Najgorsze jest to że część miałem przy sobie, ale nie miałem narzędzi, żeby wykonać robotę sam, bo lubię naprawiać takie drobnostki. Na tym kontynencie kierowca nawet nie bawi się w wymianę koła (tylko prywaciarze wożą ze sobą zapas pod naczepą) na drodze a tym mniej grzebaniu pod maską. Garaż też cwaniakował, bo stwierdzili że trzeba wymienić również inną część, która, prawdopodobnie spowodowała że pasek się urwał. Po dwu godzinnym oczekiwaniu na część okazało się że przywieźli nie tą co trzeba, i że właściwej nie ma w mieście. Założyli więc starą ale w robociznę wliczyli oczekawanie na część. Niezłe hamstwo. Mój szef nie miał czasu się kłócić i machnął ręką na 480USD, którymi zapłacił za wymianę tego trefnego paska. Znów patrzę na Volvo i myślę: to już drugie ostrzeżenie i teraz naprawdę straciłem czas. Postanowiłem przemyśleć to spokojnie w domu i zastanowić się nad sobą. Nurtowało mnie pytanie: co mojemu ciągnikowi tak bardzo nie podoba się w moim stylu jazdy.
W bieżącej podróży ciąg dalszy dąsania się. Pierwszy foch był z trzysta kilometrów za bazą. Znów ostrzeżenie: ciśnienie oleju lub poziom oleju niski. Prewencyjne wyłączenie silnika przez system podczas jazdy. Pobocze i ta sama próba co ostatnim razem. Wyłączenie, włączenie silnika i gitara. Jedziemy dalej. Przez dwa dni cisza. Myśle sobie znów czujnik, niech to szlag ale skoro sprawa ucichła przestałem o tym myśleć. Aż do momentu wyjazdu w poniedziałek przed świtem. Ten sam komunikat o oleju i tym razem nie chciał już zniknąć. Poziom oleju elegancki, praca silnika również, zaczynało mnie to irytować. Moja firma postanowiła odłączyć czujnik (akurat do tego było łatwo dojść) i kazali jechać dalej zastrzegając jednak że gdy usłyszę jakieś nieregularne stukanie w silniku żeby natychmiast stanąć. Czułem że z silnikiem wszystko ok: to po prostu ten cholerny czujnik. Dobra jadę dalej. Ułożyłem sobie plan: startować o wczesnych godzinach porannych, ułożyć sobie jazdę tak żeby być na czas. Te trzy godziny, które straciłem na telefonach do firmy i oczekując na ich decyzję jeszcze byłem w stanie nadrobić. W sumie gdy planuję sobie czas, to zawsze zostawiam sobie takie skromne okienko na różne niewiadome, mając nadzieje że ich nie będzie. Znów myślę. Co kurde źle ze mną i czemu Volvo się na mnie obraża.
No i teraz już pojechało całkowicie po bandzie. Ostatni dzień przed dostawą. Jazda była pięknie rozłożona, pobudka o 3:30 i wyjazd o 4:00. Czterdzieści minut później kolejny komunikat. Regeneracja w toku. Nic strasznego, bo raz na jakiś czas ta funkcja w "nowoczesnych' Volvach się uruchamia. Ma ona na celu oczyszczenie filtru od spalin, który jest częścią bardzo kreatywnego systemu który oczyszcza spaliny.
Tutaj mały nawias. ATS, bo ten system tak się nazywa, to nic innego jak duża puszka w której są zbierane brudne części spalin czyli sadze.Oczyszczenie tego filtru nazywa się regenracją. Są dwa typy regeneracji: podczas jazdy oraz na postoju. Są również cztery poziomy zapełnienia filtru. Dwa pierwsze pozwalają na wyczyszczenie filtru podczas jazdy, trzeci podczas postoju, czwarty na serwisie. Cały ten system według mnie to foto-montaż pic na wodę, bo raz że ilość dwutlenku węgla jaki jest wyrzucany w atmosferę jest bez zmian a nawet większa. Filtr tylko zbiera 'brudne' części spalin. Przez ten cały system silnik spala więcej paliwa (koncerny naftowe zacierją ręce). Starszej genearcji silniki palą mniej od tych nowszych. Do tego podczas regeneracji smród jest okropny więc zastanawia mnie jaki to w ogóle ma sens bo sadze i tak są ostatecznie spalane. Koniec nawiasu.
Więc. Komunikat regenracji w trakcie. Po 40 sekundach czerwony komunikat: STOP. Poziom sadzy krytyczny, zatrzymaj się natychmiast. Zabluźniłem. Udało mi się jeszcze zjechać z autostrady. Spróbowałem uruchomić regenerację podczas postoju ale było już za późno. Byłem na czwartym poziomie i oczyszczenia filtra mógł tyko dokonać serwis. Telefon do firmy. Później zadzwonił do mnie mechanik i przez telefon razem ze mną próbował uruchomić ten beznadziejny system. Mechanik doszedł do wniosku że czujnik od poziomu sadzy musi być zepsuty bo za późno uruchomił process regeneracji bo nienormalne jest to że wszystko od regeneracji podczas jazdy do krytycznego poziomu sadzy stało się w ciągu minuty. Zaproponował żebym udał się do najbliższego serwisu gdzie podłączą komputer i nim uruchomią czyszczenie. Szef podał mi adres do dealera Volva znajdującego się 100km dalej i poprosił żebym postarał się tam dojechać. Po trzech kilometrach system wyłączył mi silnik. Miałem to szczęście że byłem na wysokości zamkniętej wagi na autostradzie. Volvo mówi nie, koniec, basta.
A więc stoję i czekam aż ktoś przyjedzie i naprawi lub zaholuje do serwisu. Wszystkim zajmuje się Prince bo to ich ciągnik. W takich chwilach szczęśliwy jestem że nie zdecydowałem się na kupno własnego ciągnika. Taka przygoda na drodze musi słono kosztować, biorąc pod uwagę niedawną wymnianę paska od alternatora.
Stoję i myślę, czemu to moje Volvo aż tak mnie nie lubi? Wcześniejsze zawsze były mi wierne. Może dlatego że tak dużo jeżdżę? A może że tak wcześnie rano wstaję i nie daję mu spać w nocy? Albo może czyta w moich myślach i czuje że myślę o moim białym starym Volvo z Leger, które mimo stare było NIEZAWODNE? Często myślę o przeszłości. Naprawdę nie mam pojęcia. Po tej naprawie albo będzie chodzić dobrze albo nie wiem co :P. Coś czuję że dzisiejszą noc spędzę w motelu, aż naprawią mojego niewdzięcznego konia. Ale i tak go lubię, musimy po prostu jeszcze trochę ze sobą pojeździć, żeby lepiej sobie zaufać :D
Ciąg dalszy na Fejsie lub Twitterze co do wybrnięcia z obecnej sytuacji.
https://www.facebook.com/pages/Polski-kierowca-ci%C4%99%C5%BCar%C3%B3wki-za-granic%C4%85-nolibab3/206201579432907
@nolibab
A gdybyś miał kupić własny ciągnik. Co byś wybrał ?
OdpowiedzUsuńTrochę sporo sytuacji które, niby nie z Twojej winy, ale pozostawiają opinię w oczach przełożonych, że wiecznie coś jest nie tak, tam gdzie jest Rafał. Najpierw pomylenie trucków i wyrzucenie rzeczy osobistych innego kierowcy, potem problemy z towarem, że nie taki itd., aż po liczne awarie auta. Słaby start jak na nowego pracownika, ale może uda się przełamać tą złą passę i podreperować wizerunek.
OdpowiedzUsuńursus C 330 jest dobra konstrukcją jak na ciągnik ;)
OdpowiedzUsuń@anonimowy: jeśli przełożeni w jakim kolwiek stopniu dadzą mi do zrozumienia że nie są zadowoleni z moich usług to w obecnej chwili dwie firmy są zainteresowane zatrudnieniem mnie od zaraz, więc w ogóle nie przejmuję się tym że mogą o mnie źle myśleć. Nie muszę 'reperować' mojego wizerunku bo wiem że jeśli w tej branży już coś robię, to robię to odpowiedzialnie i fachowo.
OdpowiedzUsuńkurcze, shit happens...
OdpowiedzUsuńtrzymaj sie!
michal
Jak dla mnie sprawa jest oczywista, Volvo ma juz milion km przejechane, a ze firma oszczedzala na przegladach, lub kozystala z nierzetelnych mechanikow, niewiadomo tez ilu kierowcow przewinelo sie przez te kabine, to naprawde nie ma sie czemu dziwic, i tak mi sie cos zdaje ze firma stosuje zasade - jechac az sie urwie, a potem najlepiej zwalic wine na kierowce.A i mam pytanie, co ile robicie w tych Volvach obslugi techniczne (wymiany olejow, filtrow, regulacje zaworow, sprawdzenie innych podzespolow, itd)
OdpowiedzUsuńA co do wymiany paska klinowego, rzecz prosta, ale narzedzi brak? wiec moral jaki? Cza zainwestowac pare dolcow w jakis komplet podstawowych kluczy, nawet nie dla oszczednosci szefa, ale dla samego siebie, zeby nie tracic wlasnego czasu na takie pierdoly. Ta druga rzecz to napinacz paska pewnie, ktory wymienia sie w okreslonym czasie razem z paskiem, a nie czeka sie az pasek zerwie, chyba ze jezdzi sie na tanszych podróbach. Wiec za jakis czas pojdzie i napinacz, oczywiscie rownie dobrze moze on wytrzymac i 100tys km jeszcze, a rownie dobrze moze go szlag trafic w kazdej chwili.
OdpowiedzUsuńChyba nie doczytałem co ty do tej bazy wieziesz, chyba,że to Classified :)
OdpowiedzUsuńW PL wszyscy maja niska samoocene i stad wiele problemow... Mysle, ze jakby Rafal im sie niepodobal, to juz by tam nie pracowal...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam klub40 i pechowego "malolata"! ;)
Co do tego czujnika ciśnienia oleju to mój ojciec ma tak samo u siebie tylko że u niego zapala się kontrolka jak przekroczy 70 km/h lub przytrzyma na wysokich obrotach oczywiście po zgaszeniu i odpaleniu silnika jest ok i tak w kółko. Fajnie że o tym mówisz przynajmniej będziemy pewni że nic się nie dzieje bo na razie nie ma czasu tego wymienić. Pozdrawiam Ciebie i Volvo :D
OdpowiedzUsuńNie,bierz sobie tego RAFAŁ do głowy.Złośliwość,rzeczy martwych....FAD.
OdpowiedzUsuń