Lubię jeździć daleko, ale równie dobrze mogę się zrelaksować robiąc króciaka w okolice Chicago. Tak, na tym kontynencie kurs do 1500km w jedną stronę jest uważany jako bliski wyjazd. Biorąc pod uwagę czas pracy i przeciętną prędkość jaką możemy uzyskać 'dużym' tutaj w jednym cyklu pracy, bardzo łatwym jest wyjechać wieczorem i dostarczyć towar następnego dnia 1000km dalej. Gdy wybieram się w taką podróż podchodzę do tego jak do małej niedzielnej przejżdżki samochodem. Biorę tylko koszulki na zmianę i minimalną ilość żywności bo będę nieobecny góra 3-4 dni. Nazywę to spacerkiem.
Często niestety bywa tak że ładunki na takich szlakach są dziwnie zorganizowane mimo że da je się wykonać całkowicie na legalu. Oto ostatnie moje zlecenie. Szef kazał mi się stawić w firmie o 14:00 i jeszcze przez telefon zaznaczył że dwie pierwsze zrzutki mam jutro 900km dalej. W całej naczepie miałem towar do czterech miejscowości. Odległość dzieląca pierwszą od ostatniej to następne tysiąc kilometrów. Nie będę Wam tłumaczył szczegółów czasu pracy, ale żeby wszystko było legalne musiałbym jechać na styk przez dwie nocki i na końcu każdej robić dostawy. Później męczenie się w kabinie bo w dzień trudno jest się wyspać gdy jest szum, zgiełk i jasno na dworze. Do tego zamiast wyjechac od razu z bazy o 14:00 musiałbym poczekać do wieczora i wyjechać około 20:00 i modlić się żeby na granicy nie było utrudnień żeby nie spóźnić się na dostawę. Totalny absurd tym bardziej że nie lubię męczyć się po nocach, szczególnie jeśli nie muszę. Wykonałem więc chwyt, który jest stosowany przez tutejszych kierowców od lat: cofnąłem książkę z czasem pracy przed granicą. Dlaczego przed granicą? Bo do niej nie zostawiłem ani jednego śladu który można by sprawdzić w książce: nie miałem żadnego rachunku ani za paliwo(oczywiście z bazy wyjechałem z pełnymi kotłami ropy) ani za przejazd płatną drogą. Do tego wszystkie sześć stałych wag jakie miałem po drodze były zamknięte więc na żadnej z nich nie zanotowano mojej rejestracji (tak do końca nie jestem pewien czy spisują czasy przejazdów w Ontario ale mimo wszystko liczę się z tym).
Ruszyłem więc z Montrealu o 15:00, wylądowałem pod granicą około północy, poszedłem spać i przez cztery godziny zdrowego snu zregenerowałem siły żeby podjechać ostatnie 90km na pierwszą dostawę. Granica o piątej rano też jest bardziej przelotowa więc spędziłem na niej dokładnie siedem minut. Podczas rozładunku dalszy sen: akurat nie przyszkadzało mi że wózkowemu zajęło półtorej godziny żeby zdjąć mi jedną paletę a sen na drugi spust to piękna rzecz, oj piękna! Jak wygonili mnie z pod rampy zdrzemnąłem się jeszcze z pół godzinki na parkingu i otworzyłem oczy już prawie świeży. Kawka i jedziemy dalej do drugiego miejsca rozładunku oddalonego o 200km. Teraz już bardziej na luzie bo nie miałem żadnego napięcia. Tam też jedna paletka i później tylko sześć godzin jazdy i wolne do następnego ranka na truck stopie zaledwie 20km od przed ostatniej zrzutki. Prysznic, cieply obiad i piwko (oczywiście po cichu :D) przed snem.
Powrót do Montrealu nie był tak przebojowy jak wyjazd, miałem pełny ładunek z Chicago. Przerobiona marchewka, która przybyła do zakładu gdzie ładowałem pociągiem towarowym z Kalifornii. W sumie cztery dni pracy i w zamian dość dobra kasa. Cóż lepszego żeby odpocząć od długich tras nie? Serio, dobrze jest sobie przypomnieć jak wygląda tryb pracy na krótkich dystansach ale robić to non stop może strasznie zmęczyć.
Owszem miałem jeszcze jedną opcję: powiedzieć szefowi żeby wypchał się z takim ładunkiem i przestawił mi awizację na dalszy termin. Z pewnością powiedziałby żebym jechał nocnym trybem więc wolałem wybrać opcję, która mimo nieleglana, wydawała mi się najbardziej rozsądna pod względem mojego ciała i bezpieczeństwa. Widzicie, urzędnicy oraz posłowie, którzy ustalają prawa są oddaleni od rzeczywistości. Dla nich człowiek, który nie pracował przez 10 godzin, czyli miał czas żeby wypocząc obojętnie czy to w nocy czy to w dzień, jest zdolny do prowadzenia 35 tonowego składu przez następne 11 godzin. Prawa nie mają nic wspólnego z biologią i naturą ciała ludzkiego choć chyba wszyscy wiedzą że najlepiej śpi się w nocy nie? Więc póki jeszcze na tym kontynencie mogę, to jeżdżę w miarę tak żeby mi to pasowało i gdy mam możliwość sobie pomóc to robię to. Oczywiście nie jeżdżę jak wariat 24 godziny pod rząd jak to się robiło jeszcze nie tak dawno na tym kontynencie. Dla mnie zdrowy sen to podstawa. Jestem gorliwym zwolenikiem nie przeginania z czasem pracy ale nie cierpię absurdu. Powiem Wam że od czasu doświadczenia europejskiego nauczyłem się idealnego planowania i opcji, którą opisałem w tym wpisie użyłem dwukrotnie od września. Więc postęp jest ;)
No tak jak mówisz w Europie jest to jeszcze bardziej absurdalne. Bo tacho nie sciemnisz, a jazda na magnesie to spore ryzyko :) ja latem gdy musialem spac w dzien zostawialem auto na chodzie zeby klima pracowala - tak po amerykansku ;) no ale xhociaz czlowiek wypoczal.
OdpowiedzUsuńTo fajnie sobie tak odpocząć od długich wyjazdów.
OdpowiedzUsuńAle mam wrażenie, że te krótkie trasy to strasznie stresujące bo wszystko tak jakby na szybko robione.
Pozdrawiam
Co do jazdy 24h na dobe przez kilka dni, to jest to dalej uprawiane w europie i to prawie legalnie przez busy. Firmy często zamiast jednej ciężarówki wysyłają kilka małych. Polska-Portugalia na strzała to jest norma i czasem jeszcze kulawy powrót gdzieś na niemcy.
OdpowiedzUsuńPS. poniżej przedstawiam blog kolegi z busa. Pozdrawiam
http://blog.etransport.pl/superolo/publikacja,135,paranormal_activity_czyli_spowiedz_niewyspanego_nietoperza.html
Maciek
Jaka była twoja najdłuższa trasa ?
OdpowiedzUsuńTen Twój "króciak" w Polsce byłby prawdziwym strzałem, a tysiąc km. to normalna trasa po Europie. Co do czasu pracy zgadzam się w 100%, narzucanie normy na kierowce to jakaś bzdura. Są tacy co pociągną 10 godzin bez pauzy a niejeden po 2 już musi stać bo go to męczy. Europejskie rozwiązanie jest całkowicie absurdalne i niepraktyczne, jednocześnie jestem przeciwnikiem jazdy na przysłowiowego wariata. Moim zdaniem czas pracy jak i jazdy powinien być elastyczny w zależności od człowieka. Nie można narzucić ogólnej normy dla każdego, co człowiek to inny organizm.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
chciałbym sie wyrwac z tej Polski i przemierzac trcukiem , tak jak Rafał, drogi USA i Kanady
OdpowiedzUsuńNo właśnie, Rafał, czy to o czym kolega wyżej wspomniał jest możliwe? Chodzi mi o to, czy taki polski kierowca jak my, może sobie zrobić taką przygodę w Kanadzie czy USA, jaką ty zrobiłeś sobie w Europie? Nie chodzi mi tu o pracę tam na stałe, ale chociaż jeden kurs. Podobno na polskim prawku w wersji międzynarodowej można jezdzić osobówką do trzech miesięcy, a czy dotyczy to też trucków?
OdpowiedzUsuńZdrowy sen...to minimum 7h kolego.4h to za mało...
OdpowiedzUsuńDOKŁADNIE.Jazdy po Stanach i Kanadzie nie można porównać do jazdy po PL i innych krajach.Całkiem inne natężenie ruchu,średnia prędkość itd....To inna bajka,tutaj 4 godziny snu to stanowczo za mało.Także pisząc 4h zdrowego snu powinieneś dodać : tutaj i w moim przypadku. Nie można przyszłych kierowców uczyć że 4h pauzy jest ok. To nie ten kontynent.Pozdro.
OdpowiedzUsuńFakty;1h jazdy po kraju to około 65km przebytego dystansu. przy czym uwaga:babki na rowerach,traktory,dziadki w kapeluszach,nierozgarnięte kobiety,fotoradary,miśki,brak obwodnic,druk ekspresowych,autostrad.Jazda za oceanem z tego co widzę to:(i o tym mażę):Prosty odcinek drogi ,horyzont,trance....to jest to powiedziała coca cola pijąc piwo...........
OdpowiedzUsuńSorry za błąd drug,droga,na szczęście reszta to nie błąd.
OdpowiedzUsuńZdrowy sen to dla kazdego co innego. Dla mnie jest to sen w nocy i minimum 4h. Wojsko poda posiada na ten temat wiecej informacji ale ogolnie zeby sie wyspac czlowiek potrzebuje okolo dwoch i pol cykli snu, ktore zajmuja okolo 7 - 8 godzin. Jesli umiejetnie zaplanujesz sen i zbudzisz sie po pelnym cyklu bedziesz bardziej wypoczety niz wyrwany ze snu podczas jednego z nich.
OdpowiedzUsuńTrafiłem na bloga przez przypadek. Obserwuję twoje wpisy już od dłuższego czasu, obejrzałem także wszystkie materiały video jakie zamieściłeś - zaciekawił mnie styl ich nagrywania i narracji, czego pod żadnym pozorem nie zmieniaj. Napiszę tylko jedno: zazdroszczę (podkreślę, szczerze zazdroszczę!) Twojego stylu życia i sposobu jego spędzania. Może dla Ciebie to rutyna i chleb powszedni, ale wiele dałbym aby móc stąd (z Polski) wyrwać się na dłuższą chwilę i pokierować taką ciężarówką, jaką jeździsz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę powodzenia w życiu.
witam mam takie zapytanie latam zestawem po europie od siedmiu lat.mieszkam w szczecinie ale mam rodzine w chicago ktora mieszka tam 27lat bardzo chcialbym odbic sie od tego polskiego dna i zarobic dobra kase.moze podpowiecie jak wyjechac do stanow bo moja rodzina nie bardzo jest rozmowna na ten temat.muj nr.0048726056059.czekam na odzew pozdrawiam Robert szczecin
OdpowiedzUsuńCiekawie napisane. Szerokiej drogi kolego!
OdpowiedzUsuń