Dziś zatem perfect day.
Skończyłem ładować o 7 rano. Podczas załadunku zjadłem śniadanie, wypiłem kawę i posprzątałem kabinę. Czyli idealnie wykorzystałem wolny czas na czymś innym niż próżnowaniu. Następnie, gdy byłem już gotowy do jazdy, usiadłem za kierownicą i odliczyłem po kolei wszystkie najważniejsze rzeczy. Czy są i czy leżą na swoim miejscu. Portfel, komórka, druga komórka, paszport, Cmrka. Hmmmmm, wszystko pięknie. I teraz od tego momentu daję sobie 5 minut na punktualny wyjazd. Ani wcześniej ani później. Pięć minutek żeby spokojnie nastawić się do jazdy. Wychodzę z auta, sprawdzam czy wszystkie światełka są sprawne: wyśmienicie. Spokojny rzut oka na maszynę którą władam oraz na niebo, zachmurzone ale bardzo spokojne. Wiem że wkrótce się rozpogodzi i dzień będzie, lub przynajmniej przedpołudnie, bez wiatru.
To samo z jazdą. Wszystko sprawnie, każdy bieg w odpowiednim czasie, zakręty z odpowiednią prędkością i bardzo celnie. Nie ma dziś miejsca na szuranie po krawężnikach lub na branie za szerokich zakrętów. Nie mozolnie i nerwowo : po prostu fachowo. W żadnym wypadku nie mogę sobie pozwolić na zapomnienie o kierunkowskazie. Ani jeden raz. Mieć totalną kontrolę nad dość dużą maszyną, znać każdy jej szczegół oraz zachowanie na drodze, w takich dniach przynosi ogromną satysfakcję. Daf, tak jakby chciał się przyłączyć do dzisiejszej akcji i zrobił mi mały prezent. Wyświetlił na liczniku 500 tysięcy kilometrów. Bardzo cieszą moje oczy takie równe cyferki.
Później już tylko jazda autostradą. Monotonna jazda pozwoliła moim myślom ulotnić się w przeszłość. Zerknąłem do mojego notesiku i stwierdziłem że rok temu o tej porze zasuwałem z jogurtami z Ohio żeby zrzucić je na bazie w Valleyfield,Qc, gdzie zaczepiłem gotową już naczepę i galopem pojechałem do Laredo w Teksasie. Dla wtajemniczonych to popatrzcie na daty i odległości na mapie. Trochę tych kilometrów było w parę dni. Często tak robię i patrzę co robiłem w danej chwili rok, dwa, trzy lata temu. Tworzę sobie coś w rodzaju wirtualnej rzeczywistości i wyobrażam sobie że jestem tam po drugiej stronie oceanu. Pozwala mi to zachować złudzenie że za wielką wodą to wszystko nadal istnieje. Bo jak nas tam nie ma to tak jakby tego nie było. Wiem, wiem jestem trochę wykolejony :)
Wracając do A2 przez Niemcy. Dziś naprawdę szło mi dobrze. Po drugiej stronie były aż trzy korki, jeden poważniejszy bo spowodowany wypadkiem. Jak to dobrze że nie po mojej! Szczęście niestety opuściło mnie na samym końcu. Utknąłem na km nr 378. Autostrada zamknięta, dziewięć kilometrów dalej wypadek. Staliśmy w miejscu aż półtorej godziny. Gdyby nie to, to faktycznie mój idealny dzień by wypalił. Ale cóż. Nie na wszystko mam wpływ. Zresztą na A2 to normalka. Szczególnie w piątek. Tu zawsze coś się musi dziać. To tak jak tam w Kanadzie na 401 w Ontario: też nigdy nie wiadamo gdzie coś się wydarzy.
Jutro tylko 350km jazdy i będę pod firmą gdzie wykręcę 45 godzin pauzy, rozładuję i załaduję w poniedziałek towar i zacznę powrót do Ojczyzny. Łatwe!
Zdjęcia:
1. Daf się postarał!
2. Strony mojego notesika z przed roku.
cześć Rafał... widziałem wczoraj że ,,stałeś,, u mnie w... no pod ,moim miastem;).....czyli Stargardem... ogólnie masz zaje... gadane a twoje filmiki mogą służyć za instruktarzowe na kursach;)gdybyś był znowu w moich stronach a tym bardziej potrzebował jakiejs pomocy napisz na tgx6@wp.pl tam otrzymasz lepszy kontakt tel. Szkoda że nie moge realizować tego co Ty.... ale jeszcze troche.. Podrawiam Konrad ,,Konrado,,
OdpowiedzUsuńSzwecja… Piękny kraj i piękny film! Przy tej okazji, mam pomysł na nowy post dotyczący bezpieczeństwa na drogach- co Pan na to Panie Rafale??? Jak to jest według Ciebie z prędkością ciężarówek na autostradach i jaka jest różnica pomiędzy zachowaniem się na drodze(w trudnych warunkach i nie tylko) zestawu europejskiego i amerykańskiego??? ps.Szwedzi bardzo wysoko postawili sobie poprzeczkę i chcą „dojść” do ZEROWEJ liczby ofiar śmiertelnych na swoich drogach… Myślę, że tak „wysoko” to w Kanadzie jeszcze nie byłeś jak w Szwecji-zobacz na globus, ja też się kiedyś na „to” złapałem… Pozdrawiam!!!
OdpowiedzUsuńOoo, na Raser Marcku sie stoi:)
OdpowiedzUsuńA co do A2 w Niemczech, to jest autostrada codow, pomimo ze niemcy to sa STAUMACHERY, ale na tej A2ce to wiekszosc aut tranzytowych ze wschodu jedzie, jak niemieckich, wiec to nie staumachery sie korkuja, a nasi, jak do dom wracajom;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńcrazy edmontom.,moze dla Ciebie koniec swiata bylby wyzwolenieniem!!!!!! koniec smarow i Twoich problemów, wreszcie!!!! Znikaj 21 maja razem z tym znawca od biblii.- koniec swiata koniec smarow DROGI PANIE EDMONTONIE
OdpowiedzUsuńRafał takie śmieszne pytanie. Jak widać na załączonych zdjęciach jest mała różnica we wpisywaniu dat na dokumentach. Zdarza Ci się tu na starym lądzie pisać najpierw miesiąc potem dzień ;> ??
OdpowiedzUsuńWidze ze zakrecilo Cie w okolice Zeebrugge, to jak moge polecic to jedz sobie na TOTALa w Zeebrugge,500 m do morza i fajnej plazy. A i na samym TOTALu, atrakcji nie zabraknie. Wekenduja tam kierowcy chyba z wszystkich krajow bylego bloku wschodniego,(z regoly ci co na przezutach smigaja,pod zachodnimi spedycjami) to zobaczysz co to jest trakerka po europejsku, imprezy miedzynarodowe kulinarno-alkoholowe,taneczno-wokalne, heheh, gotowanie w jednym kotle,itd.Tak to jest, jak sie jezdzi po kilka tygodni to palma bije na dekiel,heheh. Ale jest co powspominac potem.Ja tam przestalem kilkadziesiat wekendow, i zawsze bylo wesolo,hehehe.
OdpowiedzUsuńLudzie i co z tym końcem świata? cholera moje plany zostały pokrzyżowane :D
OdpowiedzUsuń