Nie jechać. Tak powiedział mi rozsądek.O co chodzi? O czas pracy. Zasady tego ostatniego w Kanadzie i USA są ciut inne ale to co teraz potrzebujecie wiedzieć to że nie mogę mieć więcej niż 70 godzin jazdy i pracy w ostatnich ośmiu dniach (w Kanadzie siedmiu). Do pracy zaliczamy codzienny przegląd auta, tankowanie paliwa oraz czas spędzony na rampie itd itp. Od zaczęcia trasy nabiłem już 65 godzin wszyskich czynności w zaledwie 6 dni. Więc jedyną opcję jaką mam to zrobić pauzę 36h żeby zresetować cykl pracy i od nowa mieć 70 godzin pracy. Jest jeszcze inny wariant ale w tym przypadku nie opłacalny, bo mógłbym wykorzystać 5 godzin, które mi zostały w dwa następne dni i wtedy już bym miał normlanie godziny do jazdy stosując zasadę 70 godzin w 8 dni. Więc pauza 36 godzinna jest najszybszym rozwiązaniem, żeby wrócić do domu.
Więc skąd to jechać czy nie jechać? Otóż używając książki jako instrumentu do zapisywania czasu pracy jest możliwość bajerowania i totalnej ściemy. Oczywiście trzeba to robić z głową i rozsądkiem. Z reguły gdy są kontrole przez tutejsze ITD (DOT) przede wszystkim patrzą oni czy strony są wypełnione schludnie i czytelnie. Następnie szybko zerkają na kilometry zrobione dziennie i na godziny jazdy. Gdy napiszesz w takiej książce że przejechałeś 1000 km w 8 godzin, zaczynają się podejrzenia gdyż większość kanadyjskich trucków jest pozamykana na 105km/h. Również gdy wszystkie Twoje dostawy są o dziwnych porach dnia i cały czas trwają tylko 15 minut i są wykonywane tylko i wyłącznie w nocy może to zbudzić podejrzenia władz. Wtedy zaczyna się bardziej dokładne trzepanko. Inspekcja prosi o rachunki za tankowanie, za mosty oraz za przekraczanie granic (kanadyjski truck gdy wjeżdża do USA płaci 10.75USD lub abonament roczny za 1000USD). Na każdym takim rachunku jest data i czasami godzina. Stacje paliw, wiedzą o całym kłamstwie jakim jest czas pracy i w pewnym sensie idą kierowcom na rękę i na ich rachunkach z reguły nigdy nie ma godziny. Wtedy więc można ulokować tankowanie o godzinie, która nam pasuje i skutecznie cofnąć książkę aż do 24 godzin. Na dokumentach przewozowcyh też nie zawsze jest data i godzina dostawy lub załadunku więc to też daje pole do manewru żeby wypełniać czas pracy z dużą dawki wyobraźni.
Podam Wam przykład z mojego tygodnia. Najpierw to co było naprawdę: Dojechałem w miejsce mojej dostawy w Abbotsford,BC już w poniedziałek wieczorem. Dostawę wykonałem we wtorek rano. Na dokumencie przewozowym klient zostawił tylko podpis bez daty, robiąc mi przy okazji duże oczko. Następnie kazano mi jechać do USA na pusto i czekać na zlecenie do środy rano. Na granicy celnik zapomniał pobrać ode mnie opłaty i nie mam żadnego rachunku z granicy. Zacząłem ładować dopiero w środę wieczorem jakieś 400km od miejsca ostatniego rozładunku w Kanadzie. Nie zgubiłem Was jeszcze? Teoretycznie od poniedziałku wieczorem miałem dużo wolnego czasu bo 12 godzin w poniedziałek, wtorek i środę. Ale nigdy nie były po kolei.
Co mógłbym zrobić? Skłamać i napisać w książce że od poniedziałku nie ruszałem się i kręciłem 36 godzin pauzy pod firmą w której rozładowałem na niby w poniedziałek wieczorem. Później ruszyłbym czas pracy o dość wczesnej porze w środę i podjechał na miejsce załadunku doganiając już rzeczywistość. Podrobiony czas pracy zrównał by się wtedy z teraźniejszością bo faktycznie odpoczywałem bardzo często ale nigdy po kolei. A musiał by się zrównać w tym momencie bo na chłodniach bardzo często jak się ładuje warzywa lub owoce spedycje wpisują godziny załadunku bo jeśli są one za długie, przewoźnicy mają prawo obciążać klientów. Dlatego tak czy siak na załadunku wszystko by mi się bardzo pięknie zgadzało. Ten cały manewr, który nazywam skondensowaniem wolnego czasu zgadzał by mi się na papierze gdyż nie miałem żadnego śladu między poniedziałkiem wieczór a środą rano. Żeby jeszcze upiększyć sprawę mogłem wpisać że zamiast robić dostawę w poniedziałek (było to mało realne bo były święta i wszystkie firmy były pozamykane) zostawiłem naczepę pod rampą w poniedziałek wieczorem i podczepiłem się pod nią z powrotem w środę rano. A pod tą firmą jest taka możliwość. Więc prosto po załadunku miałbym całe 70 godzin czasu pracy i mógłbym wracać do Montrealu.
Dlaczego tego nie zrobiłem? Dlaczego zrezygnowałem z 'podciągnięcia' książki, szybszego powrotu do domu i postanowiłem wykręcić prawdziwe uczciwe 36 godzin jak powinno być, mimo tego obijania się od poniedziałku? Do domu mi się nie śpieszy, po drugie przekroczyłem granicę, a po trzecie przejechałem przez otwartą wagę w Waszyngtonie we wotrek. Teraz kontrole władz coraz bardziej wyostrzyły się i w niektórych stanach rejestracje ciągników są fotografowane i zapisywane z datą i godziną przejazdu. Do tego ITD ma dojście do informacji u Amerykańskich celników i ci równiez mają zarejestrowaną datę i godzinę przejazdu każdego składu, co więcej nawet rejestrują ile czasu spędził na granicy więc co z tego że nie mam rachunku. Nie jestem pewny czy między wszystkimi stanami wymieniają się danymi ale coś mi mówi że między niektórymi tak. Wywnioskowałem to gdy dostałem pierwszy raz w życiu mandat w Minesocie, skracając sobie czas snu o dwie godziny. Oficer pokazał mi na komputerze wszystkie czasy przejazdu przez każdą wagę na I90 od Waszyngtonu aż do Minesoty. Od razu mnie namierzył że coś tu nie teges.
Teraz mogłem jechać z przerobioną książką bo prawdopodobnie nikt by mnie nie namierzył. W święta większość wag jest pozamykana a nawet jakbym trafił na jakąś kontrolę, książka moja na pierwszy rzut oka nie wyglądałaby na strasznie naciągnięta i nierealną i prawdopodobnie by przeszła nie budząc większych podejrzeń. Oficer prawdopodbnie by nie podjął decyzji wydzwaniania na różne spedycje żeby sprawdzić czas załadunków. Jako ostatnią ciekawostkę to wszystkie dokumenty na koniec podróży zdaję firmie i musi ona je trzymać przez sześć miesięcy. ITD może również zrobić kontrolę czasu pracy w siedzibie firmy a na drodze tylko czternaście dni wstecz w Kanadzie, osiem w USA.
Jest jeden ważny powód, który przemówił mi do rozsądku.
Gdybym miał wypadek, lub uczestniczył w wypadku, nawet nie z mojej winy, śmiertelnym lub z rannymi, moja kariera kierowcy na tym kontynencie prawdopodbnie by się skończyła. Najlepiej ogromną grzywną, a w gorszym przypadku w więzieniu lub nawet pętlą na szyi w niektórych stanach. Pewnie że nie mam zamiaru uczestniczyć w żadnym wypadku ale na drodze zawsze istnieje ryzyko. Wystarczy parę ułamków sekundy. Tutaj się nie patyczkują. Prawo jest takie że ze względu na to że oszukiwałeś książkę nie powinieneś znajdywać się w danym miejscu w danej chwili i gdyby Ciebie tutaj nie było wypadku by nie było. Nie ważne czyja wina. Takie jest prawo. W Europie chyba zresztą też. I gdy taki wypadek ma miejsce adwokaci sprawdzają wszystko co się tylko da. Wyciągi rozmów komórkowych, transakcje kart kredytowych, przekraczanie granicy, tankowanie paliwa. Ten głupi rachunek bez godziny nic nie znaczy bo w systemie gdzieś tam jest to rejestrowane więc jak się ma nakaz sądowy to można to odkopać.
Także kierowco, zanim założysz magnes, lub wyrzucisz tarczkę przez okno pomyśl dwa razy. Czy te parę godzin lub tej trochę kasy więcej jest warte tego ryzyka. Wiem, czasami chce się szybciej wrócić do domu żeby być z rodziną, dojechać tam gdzie chce się dojechać ale to nie jest sposób. Ten czas pracy w Europie i tutaj w USA jest czasami do dna i to jego trzeba zmienić żeby kierowca był mniej więźniem kabiny i mógł lepiej zarządzać swoim czasem nie zawsze martwiąc się o tacho. Ale to naszym fachowcom w krawatach ciężko wytłumaczyć. Oni żyją w innej rzeczywistości niż ta, która jest za kółkiem na codzień.
Dlatego kręcę pauzę 36h i jutro ruszę spokojnie dalej. To tylko 36 godzin. Po długich weekendowaniach w Europie minimum 45h a czasami i 60h to pikuś. Prince trochę marudził, bo ładunek jest na poniedziałek rano a ja dojadę tylko w poniedziałek wieczorem. Nie mogą mnie zmusić do nielegalnej jazdy mogą tylko wywierać presję. Niech się pocałują. Nie moja wina że źle sobie zaplanowali pracę.
Rafal...
OdpowiedzUsuńJest takie powiedzenie po angielsku " Fatigue kills,take a brake" to co napisales zupelnie sie z Toba zgodze i popieram. Ja przez tyle lat jazdy na west coast naginalem prawo i ksiazkie kierowcy zeby tylko szef byl zadowolony i firma do ktorej jechalem chlodnia czasem jak wariat pokonojac
trase 4800 km w 52 godziny spiac jak zajac za miedza i heya aby zdazyc...co z tego mam uszczerbek zdrowia i tylko wspomnienia i dziekuje tylko jednej tam w gorze Osobie ze caly ten okres 18 lat przejechalem szczesliwie bez wypadku i mandatu za czas pracy i stan techniczny zestawu ktorym jezdzilem...Mandaty za przekroczenie predkosci byly na porzadku dziennym lub miesiecznym bo legalne 120 km/h przekraczalem non stop...raz nawet w stanie Utah zostalem zdjety przez patrol UHP bo ciezarowka kliknelem 138 km/h...I teraz wielkie pytanie co by jak bym bral teraz udzial w wypadku ? w niektorych stanach USA jest kara smierci lub ich slynne lata wiezienia np.125 lat lub 85 lat wiezienia. To jest tak wielka machina prawnicza ze zwykly kierowca jak Ty lub Ja jestesmy natychmiast w czarnej du***...z latami za kierownica kazdy z Nas coraz to bardziej jest doswiadczony zawodowo ale i rowniez coraz to bardziej sobie pozwalamy na przyginanie struny bo wiemy ze jestesmy w stanie opanowac kazda sytuacje. Wielki BLAD tak nie jest i nigdy nie bedzie! co sie zaczyna krecic wokol Naszej kierownicy to jest rutyna ktora kusi Nas do podjecia ryzyka wmawijac ze wszystko bedzie OKEY;) wielka pokusa ktora przy ulamku sekundy potrafi odebrac zycie drugiej osoby lub tez osob tych samych uczestnikow drogi co i MY...jezeli kazdy z Nas by zaczal tak robic ze jednak wybierasz bezpieczenstwo na drodze i swoje zycie a dopiero ladunek to Nasz zawod byl by szanowany o 75% bardziej niz jest do tej pory...I kierowca ktory sie potrafi postawic w firmie jest szanowanym kierowca i potrzebnym jesli takiej firmie zalezy na tym...Bardzo dobrze zrobiles bo ja tez tak robie i jak do tej pory jeszcze nikt mnie nie zwolnil za to a wrecz przeciwnie robie trasy ktore mi pasuja i za ktore mam konkretna kase....Czasy wyzysku sie skonczyly zeby szefowi i firmie pasowalo....F*** this ! Teraz to robie tylko zeby mi pasowalo bo wreszcie doroslem do tego zeby powiedziec ze jestem kierowca a nie jego duchem pomocnikiem w obsadzie 2 osobowej na prawym fotelu;)....Zycze bezpiecznej jazdy i szczesliwego powrotu do domu...Pozdrawiam....Mike.
Ps.Uklony dla klubu 40-latkow...kamaZ,Marcin,Carlise
co racja to racjia nie ma sensu kombinować. kiedyś mój znajomy w środku nocy bawił się z kolegami i na rondzie na wstecznym jeździł. traf chciał że wjechał na to rondo jakiś koleś i sie zderzyli. oczywiście policja przyjechała i standardowo dmuchanie. przesłuchali tamtego faceta na miejscu i potem do tego mojego znajomego z tekstem "pan się nie martwi on pijany jest i jeszcze gada głupoty żeś pan na wstecznym jeździł". reasumując miał trochę we krwi nie jego wina była że stała sie kolizja ale jak Powiedziałeś Rafale pił, nie powinien jeździć więc nie powinno go tam być. co innego że ten znajomy znalazł głupia zabawę
OdpowiedzUsuńPięknie Rafał :) Taka jest prawda tu podkręcisz z książką ale potem za własną głupotę możesz iść do ciupy. Pozdrawiam i trzymaj się!! Święte słowa to TYLKO 36H.
OdpowiedzUsuńSiemka Rafi
OdpowiedzUsuńJa sie z Toba w 100% zgadzam.Rozumiem ze cos tam mozna nagiac,przegiac itp ale po to ktos wymyslil przepisy zeby ich przestrzegac!!! Jak wiesz ja jezdze w UK i tutaj gdzie ja pracowalem i obecnie pracuje nie ma mowy o jakims przeginaniu prawa.Przeginasz to wylatujesz z roboty!!! No ale to jest UK,niestety w PL jest troche inaczej.Otoz rozejrzalem sie troche za praca na moim terenie i co i szlag mnie trafil bo przez ostatnie kilka lat nic sie nie zmienilo.Dalej podkladaja tarczki,pisza na kogos innego albo wogole wyrzucaja za okno.Do tego karty urlopowe na porzadku dziennym i wszechobecny magnes!!! Tylko w dwoch firmach jest normalnie i jest zakaz kombinowania no ale tam sie ciezko dostac(mowie o pracy w kolo komina bo UE mnie nie interesuje).Tutaj kierowcy sie nie stawiaja tylko robia co im szef karze bo wiadomo rzadza pieniadza.Potem taki kierowca sie chwali ze on ma 5 tys na miesiac tyle tylko ze rodziny nie widzi,smierdzi z daleka bo woli sie przespac niz umyc i robi 400 godz w miesiacu.Dziekuje bardzo za takie cos.Niestety szacunku do kierowcy nie ma w PL i szybko nie bedzie do poki do puty sami kierowcy nie zaczna sie szanowac.
A z innej beczki to zycze Ci wszystkiego najlepszego w nadchodzacym Nowym Roku,spelnienia tego jednego marzenia oraz szybkiego powrotu do Polski.
Pozdrawiam...Pawel
PS Najlepsze zyczenia rowniez dla Mike'a i reszty starej gwardii.
Czy ja dobrze zrozumialem z tego posta ze przy rampie z podpietym koniem czas pracy Ci bije a jak odepniesz to sie zatrzymuje? Dlaczego w takim razie nie oplacalo Ci sie zrobic dokladnie tak jak opisales to przy teoretycznych zmianach w ksiazce? Odpinasz konia w pon podpinasz w srode i po przerwie 36h jedziesz na zaladunek do WA.
OdpowiedzUsuńTomek
Kolejnym dowodem przeciwko kierowcy fajszującemu logbook może być telefon komórkowy. Operatorzy komórkowi mogą zapisywać informację do jakich stacji bazowych loguje się dana komórka i na ich podstawie dość dokładnie wyznaczyć gdzie kierowca był o danej godzinie.
OdpowiedzUsuńA jeżeli używasz iphone, to jeszcze bardziej dokładne dane zapisywane są w Twojej komórce.
http://petewarden.github.com/iPhoneTracker/
I tak panowie trzymac, nie dac sie wykorzystywac i traktowac jak niewolnik. Ale dopoki "tepactwo buractwo" pospolite bedzie panowalo wsrod kierowcow , nie bedzie dobrze , bynajmniej w naszym kraju.
OdpowiedzUsuńprzyklad z ostatnich 4 dni z mojej firmy, wyjezdzam we wtorek rano zaladowany z Wroclawia do Francji, w tym momecie podstawia sie pod rampe taki burak z mojej firmy, laduje w to samo miejsce co ja, ale i tak wiem ze bedzie przede mna, pomimo ze posiadam na starcie godzinna przewage nad nim.
Ja dojezdzam na rozlad w srode o 15tej, a on juz o tej porze podjol ladunek powrotny w Belgii, tak, tak panowie on po zaladunku we Wroclawiu jeb.....nol na strzala ( ja to tak nazywam) 1200km, prawie na miejsce, a co u nas tez mozna, tyle za jednym razem, heheh. W srode w jako jedyny dzien zachowal normy czasu jazdy i pracy, natomiast w czwartek rano jak odpalil z granicy NL-D to zatrzymal sie na Slasku po przejechaniu tylko 1150km, i jeszcze rozladowal, a dzis to jest juz piatek rano zaladowal juz w nastepny kurs do Belgii, tak ze w Nowy Rok po obiedzie bedzie wyjezdzal (pomimo zakazu dla ciezarowek)
Ja rozumiem, koniec roku, Sylwester, itd, ale ten burak jezdzi tak non stop, i dzieki takim palantom nie bedzie dobrze, nawet pod wzgledem platnosci, jak upomnialem sie o podwyzke, to szef mi powiedzial chcesz wiecej zarobic to rob wiecej kursow, i jak ma byc dobrze, jak czlowiek chcialby uczciwa zaplate za uczciwa robote, to taki jeden z drugim fi....tem pokaza ze idzie zarobic wiecej naginajac tacho, a takich matolow, wierzcie mi jest bardzo duzo w polskiej branzy transportowej. Nawet uzmyslowilem sobie niedawno ze w firmie bardziej sie licza kierowcy, ktorzy nie maja pojecia o czasie pracy, lub w sposob swiadomy lub nie daja sie wykozystywac jezdzac za dwoch, bynajmniej tak jest w naszym kraju.oczywiscie taki kierowca, i tak przy pierszej lepszej wpadce wyleci, bo na jego miejsce zawsze jakis glupek sie trafi.
Ja natomiast rozladowalem w kraju ladunek powrotny, dopiero dzis (piatek) o 17tej, co nie ukrywam ze tez przegiolem dzis godz jazdy, ale bylo to spowodowane silami wyzszymi, na co nie mialem wplywu, tak ze za to mnie nikt nie ukarze.Natomiast stoje teraz 70km od domu , pije browara i spusz.....am sie nad tym wywodem, pewnie wolalbym byc w domu przy zonie, dzieciach, ALE jest jedno ALE, wlasnie niech by sie co stalo, to potem dlugo moglbym nie ogladac soich najukochanszych, tak wiec wole sie teraz przez kolejny jeden wieczor poswiecic i posiedziec w budzie.
Wszystkim Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku, a w szczegolnosci klubowicza"40to latkow"
tak nie na temat "ale" - zdajesz sobie sprawe, ze jesli chodzi o jakosc zycia to Kanada jest na pierwszym miejscu na swiecie, nie boisz sie czasami o "niepodleglosc" swojej "drugiej" ojczyzny?
OdpowiedzUsuńWitam wszystkich w Nowym Roku!
OdpowiedzUsuńO przepisach, to ja się już tutaj tyle razy "naprodukowałem", że dziś pozostaje mi się tylko ZGODZIĆ z doświadczonymi kolegami i życzyć sobie i nam wszystkim jak najmniej takich fałszywych kolegów, którzy nam psują robotę!!! Niech klikną sobie linka: http://www.arena561.pl/documents/2011-12-12.html i poczytają co się zmieniło od nowego roku-może się nad tym zastanowią i nie będą płakać "krokodylimi łzami";), że im szef kazał...
ps.Pozdrawiam klub40, a szczególnie dawno nie widzianego tu KamaZ'a(Kama3'a???). Dla Ciebie KamaZ drugi link i nie pokazuj go nikomu poza ITD;) : http://www.arena561.pl/documents/44.html nie wiem czy te 70km to jednak nie przegięcie, ale może na te siły wyższe można by się powołać... Pozdrawiam!!!
dzieki Marcin za linki, jestem w temacie na bierzaco, wiec wiem o tych zmianach doskonale, ale strona przyda mi sie w dalszych moich poszerzaniach wiedzy.
OdpowiedzUsuńNatomiast niewiem czy dobrze zrozumiales koncowke mojego poprzedniego wpisu, napisalem tam ze pomimo ze przekroczylem czas jazdy o godzine z przyczyn nie zaleznych od mnie, nie dojechalem do domu, lecz do pierwszego mozliwego bezpiecznego miejsca postoju, a nie do domu, i spalem 70km od miejsca zamieszkania, co zreszta czesto mi sie zdaza spac tak blisko, gdyz wychodze z zalozenia robota to robota, pobyt w domu to pobyt w domu.
Takie moje zachowanie dla wielu pseudo kierowcow jest nie do zrozumienia, bo wlasnie oni w takich sytuacjach zakladaja magnes i zapier.... do domu, gdyz on sam dla siebie jest niewolnikiem , i jest to jedyna okazja dla takich ludzi zeby posiedziec choc troche w domu.
Tak, tak... Zwracam Honor, nie uważnie przeczytałem i wypadek gotowy;) Sorki, ale tak, to właśnie jest, chwila nieuwagi i można sobie biedy narobić;) i to nie koniecznie na drodze!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!