czwartek, 19 maja 2011

Line Haul.

...
- to Ty Władek? Co tak późno dzisiaj jedziesz?
- A namieszali coś na terminalu i jestem 2 godziny do tyłu. Znów się k. nie wyśpię.
- Dawaj, dawaj, jakieś 15 minut przed Tobą jest Andrzej, mijaliśmy się, może go dogonisz to razem pociągniecie.
...

Wczoraj wsadzili mnie na linię. Cóż to za wynalazek? Stała trasa między dwoma magazynami logistycznymi w dwóch miastach. Regularnie kursują na niej samochody ciężarowe wioząc towar zebrany wcześniej tego samego dnia. Koncepcja jest bardzo łatwa. Mniejsze samochody od rana zbierają małe ładunki i zwożą je do terminalu gdzie wszystko jest segregowane i wysyłane na dużych ciężarówkach do takich samych magazynów w innych miastach. Stąd pojęcie lini. Codziennie ten sam kurs mniej więcej o tej samej porze. Czasami jedno auto, czasami więcej w zależności od ilości zebranego frachtu. Wczoraj na jednej z takiej lini chyba brakowało aut bo Miratrans wykonało przewóz dla Schenkera. Ruszyłem z Łodzi o 2 nad ranem i o piątej byłem w Bydgoszczy. Jechałem z innym kierowcą bo akurat tego dnia szły dwa samochody. I tak kiedy cała Polska zatopiona była we śnie, na naszych drogach krajowych oraz autostradach odbywał się kolejny dzień/noc pracy dla wielu kierowców. Każdy popędzany czasem bo trzeba zdążyć przed świtem żeby towar znów posegregować w kolejnym terminalu, przeładować na inne auta które rano ruszą dostarczać a później zbierać kolejne wysyłki. I tak w kółko. W Kanadzie miałem okazję pracować w takiej firmie która jest coś więcej niż kurier bo przymuje większe ładunki. Byłem tym ogniwem co zbierało ładunki w jednej dzielnicy. Powiem szczerze że zrobić ponad 40 dostaw duzym autem z naczepą dziennie, na początku jest niezłym wyzwaniem, a później po prostu staje się męczące. Dlatego wytrzymałem tam tylko 4 miesiące. Co do jeżdżenia na takiej stałej lini jest może i fajne, ale sądzę że po miesiącu czułbym się jak w więzieniu. Non stop to samo ble! Najlepiej czuję się gdy poznaję każdy rodzaj pracy po trochu. Dalekie wyprawy jak i te polskie krajóweczki pod ciśnieniem.

Dodam jeszcze że poległem na moim łóżku o 9 rano i przebudziłem się w południe w zmęczony jak cholera. Upał na dworze. Dobrze że dziś już nie będę na lini, bo jakbym miał znów jechać nocą powiedzmy że nie byłbym najświeższy.

Mam już zaplanowany cały tydzień pracy. Szykuje się relaks czyli bardzo pięknie ułożona praca. Jadę na poniedziałek do Belgii, już wiem z czym wracam, po prostu pięknie. Szybki wyskok za granicę i od razu wracam do Polski.


Wysłane z iPhone'a

5 komentarzy:

  1. Oj tak, ja jeździłem troche w Rabenie (konkurencja Schenkera), tyle że jeździłem solówką, rozwoziłem i zbierałem ładunki. Ciągła gra na czas, kręcenie od 7-18 jak nic. Liniówka zestawem to też zapewne luksus :]

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Rafał. W Belgii truckiem jeszcze nie byłeś więc masz to co lubisz, czyli jazdę w nowe miejsce. Pozdrawiam i szerokości. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem, coś o tym, jeżdżę dla Schenkera od 8 lat. Z jednej strony mam dość, z drugiej strony rodzina, ale kiedyś nadejdzie taki dzień że zacznę jeździć i zwiedzać, bo się czuję jak w więzieniu. Do tego traktowanie człowieka jak czarnucha...
    Najbardziej irytujące są czasy przejazdu, które zmuszają Cię do jazdy na maxa, żeby nie dostać kary i w najlepszym wypadku masz 15 minut rezerwy czasu...

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem coś o tym - jeżdżę dla Schenkera od 8 lat i mam dość, czuje się jak więzień i chciałbym zacząć zwiedzać. Jednak nie dziś, bo trzyma mnie rodzina, ale może kiedyś...
    Swoją drogą czasy przejazdu jakie Schenker sobie wymyślił między terminalami, są bardzo trudne do wykonania w pogodną letnią noc i to pozostawię bez komentarza.

    OdpowiedzUsuń