środa, 23 marca 2011

Płynnie i sprawnie.

Wczorajszy dzień zaczął się pięknie: odpaliłem silnik o 4:58 i ruszyłem równo o 5:00:00. Najpierw powolutku, dając temu dzikiemu stworzeniu które ciągnie cały ciężar poczuć że się dziś budzi do ciężkiej pracy. 24.8 ton to niezły ciężar. W języku po fachu : kotwica. Parę przecznic, parę rondek bardzo spokojnie, bez pośpiechu, wsłuchuję się w klekotanie zaworów gdy puszczam pedał gazu na tyle żeby auto jechało z tą samą prędkością, czyli 40 na godzinę. Rano bez stresowo, nie ma nikogo za mną więc nie zwalniam ruchu. Jestem tylko ja i maszyna która nabiera sił i teraz zaczynam wyraźnie czuć że domaga się więcej. Prosta, tym razem już dłuższa. Wciskam pedał bardziej zdecydowanie choć nie do końca, ryk i przyjemna wibracja wału napędowego nadaje rytm. Uchylam okno, zmieniam kolejny bieg i teraz już jest wszystko włącznie z szumem opon i świstem turbiny. Ciepło z nawiewu zaczyna delikatnie dotykać moich palców na kierownicy. Silnik już się rozgrzał. :)

Sam dzień był nudny mimo że była piękna pogoda. Już o 9 rano zacząłem czuć zmęczenie, dziwne. Pod koniec dnia nie miałem już wątpiwości, lekkie zawroty głowy, osłabienie: zachorowałem. Przeziębienie albo jakiś wirus, szlag by to trafif. Nie było źle, tylko po prostu jazda już nie była taka przyjemna, stała się raczej wkurzająca mimo że za oknem pięknie świeciło słoneczko. Stanąłem o 15. Przeleżalem do wieczora, i w nocy zbudziłem się z konkretnym bólem głowy i niesamowitą chęcią do kichania. Rano było już lepiej, słabość minęła; miałem tylko zapchany nos i dalej kichałem jak kot.

Sądze że na rozładunku całkowicie wyzdrowiałem :D. Rozebrałem jeden bok, rozładunek i załadunek w
tej samej firmie, znów styknąłem się z niemiecką dokładnością a w biurze gdzie odbierałem dokumenty z pospolicie mi znaną niechęcią i pogardą wobec kierowców. Głupi nie jestem i potrafię zauważyć jeśli ktoś rozumie co się do niego mówi. Ale ciężko im było odpowiedzieć po angielsku. Mniejsza z tym. Szczerze? Według mnie kierowcy którzy tłuką się po całej Europie nie są doceniani za odwagę którą mają w sobie. W każdym kraju inny język i kierowcy mają znać je wszystkie? A mimo tego wykonują swoją pracę i w jakiś sposób dowożą towar z punktu A do punktu B. Sama jazda to pikuś. Wszystkie inne szczegóły są bardziej istotne w tym fachu niż sama jazda.

Pracę już mam mniej więcej ułożoną. Wracam w okolice Clermont Ferrand, później cabotage (krajówka) do Bordeaux (znowu :D) na poniedziałek, gdzieś po drodze pauza 45h i później strzała do kraju :). Tak będzie jeśli oczywiście wszystko wypali, w transporcie nie ma co planować bo już nie raz planowałem a później tylko się wkurzałem. Jest za dużo niewiadomych w tym fachu. Potrzeba tutaj ludzi z wielką cierpliwością.

Zdjęcia:
1: Seryjnie zorganizowany ładunek
2: Prezent od Słońca na koniec dnia

13 komentarzy:

  1. Witam, kiedy jakis nowy filmik będzie?? pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Maciek :) Ostrowiec23 marca 2011 21:28

    @Anonimowy
    Jak będzie to na pewno się dowiesz ;)

    Te widoki...
    Piękne, szczególnie wtedy, kiedy czegoś się nie chce.
    Zobaczy się np. takie słońce i mordka sama się cieszy ;)
    Jeśli się nie ma rodziny, nie ma się w sumie po co wracać do domu, takie kołowanie po świecie, może być na prawdę fajne.

    Post świetny ;p
    Kurde, jak Ty to opisujesz.
    Trzeba mieć talent!
    Proszę, napisz jakąś książkę ;)

    Powodzenia i szerokości.

    OdpowiedzUsuń
  3. czyli do Volvic nazot jedziesz,kiedys zaba mnie tam ladowala i wyje.... cala palete wody, oj z pol roku nie kupowalem wody mineralnej, hehe
    kama3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rafał miałeś sraczkę?hahah bo ja dziś cały dzien na kiblu siedze z kilkoma rolkami srajtaśmy i oczywiście naładowanym telefonm:D teraz panuje grypa żołądkowa heheh także uważaj na siebie.

    OdpowiedzUsuń
  5. A moze Rafal chcialbys zmienic firme na francuska wtedy oni wysylali by ciebie na miedzynarodowke do polski i mialbys lepiej a i przy okazji lepsze zarobki, co ty na to????????

    OdpowiedzUsuń
  6. Rafał w zasadzie jest w domu, bo zna francuski :). Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tez jestem zdania, żebyś napisał książke, bo naprawde te wszystkie Twoje posty się tak dobrze czyta, tak niesamowicie to opisujesz, że mozna czytać godzinami. Tak dzieś usłyszałem, że od maja tego roku można pracować legalnie w Niemczech. Czy to prawda i czy jest to opłacalne?
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  8. mnie już się zbrzydła międzynarodówka w Polsce...w sobote przyjechałem na Wyspy Brytyjskie i naprawde fajne uczucie jak auto ma kółko po drugiej stronie:) zajebista frajda na początku:) bardzo fajna przygoda:) Myślę że Rafał byłby zachwycony taką "odmiennością":) no i przede wszystkim praca na spokojnie...żadnego stresu nikt gitary nie zawraca...a w Polsce pamiętam jak zadzwonił mi służbowy telefon to ja aż się trzęsłem z nerwów bo wiedziałem że napewno usłysze "Panie Tomku...skomplikowało się troche..." Tu na wyspach jednak jest to dopracowane , a przede wszystkim każda sekunda w pracy jest płatna...Pracując w Pl za idiotyczny błąd spedytora musiałem za darmo siedziec weekend na parkingu...nikt złamanego grosza nie dorzucił...tłumacząc sie tym że przecież nie pracuje bo stoje,nie jadę...JA PRACUJE ZAWSZE GDY JESTEM POZA DOMEM W AUCIE I INACZEJ MI NIE PRZETŁUMACZY NIKT!!! Podstawą dla mnie jest cenic siebie jako czlowieka , a nie mam zamiaru się poświęcac i tracic nerwów po to żeby ktoś na moim portfelu sie wzbogacił...reasumując,stwierdziłem że do Polski za kółko nie wrócę już nigdy!!! ewentualnie mogę zmienic kraj ,ale w Polsce nie mam zamiaru już podejmowac pracy...chory system...myślcie sobie o mnie co chcecie , mówcie co chcecie, ale naprawde podziwiam ludzi którzy potrafią latami jeździc w Polsce...trzeba miec do tego naprawde piekielnie stalowe nerwy...

    OdpowiedzUsuń
  9. dokładnie książke śmiało możesz napisac, masz talent do pisania fajnie sie czyta,

    OdpowiedzUsuń
  10. ja kolego mahhomet 10 lat juz pracuje na zachodzie w pl pojechalem 2 lub 3 trasy na 40t to odechcialo mi sie tego na plandece teraz jezdze na chlodni ale zarobki tez spadly takze mysle o zmianie branzy narazie choruje juz 2gi miesiac a potem zobaczymy powodzenia na zachodzie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam.

    "Fajnie", że jesteś chory [LOL XD], bo akurat przypomniała mi się jedna sprawa, która nurtuje mnie od czasu do czasu. Jeszcze nie jeżdżę, ale jak zdałem C+E, to jakoś parę dni po egzaminie złapałem taką masakryczną grypę żołądkową, że przez tydzień robiłem pod siebie i liczyłem wżłobienia w suficie - przerąbana sprawa. :/ O ile z jakąś lekką grypą sobie człowiek w trasie poradzi, to co z takimi cięższymi przypadkami? Zwożą Cię do kraju, biorą do najbliższego szpitala, sam idziesz do najbliższej przychodni w obcym kraju, czy jak?

    Ciekawi mnie jeszcze skąd wziąłeś wszelkie potrzebne dokumenty do zawodu. O ile prawko Ci pewnie jakoś w urzędach "przedrukowali" na nasze, to co z przewozem rzeczy / kwalifikacją wstępną, kartą kierowcy (jakie tam w ogóle masz tacho w tym DAFie?), psychotestami, może jakieś ADRy, itp, itd, bo pewnie w kanadzie takich wynalazków nie miałeś. ;)

    Jak znajdziesz chwilkę czasu, to będę wdzięczny za oświecenie mnie.

    Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie dziękuję kolego żeby nie zapeszac:) ale miejmy nadzieję że się ułoży:) jak wcześniej wspomniałem na początku to kawał frajdy przesiąśc się na Angielską ciężarówke, tu przyzwyczajony człowiek do kierownicy po lewej stronie a tu wszystko odwrotnie:) tak sobie właśnie o Rafale pomyślałem że napewno by sie cieszył jakby mógł się chociaż dla przygody tak przejechac:)To kolego wracaj szybciutko do zdrówka i Ty Rafale również...jesteśmy z wami i wspieramy chociaż duchowo:)ale zawsze coś:) Pozdrawiam wszystkich użytkowników bloga:)Jak się tu rozkręcę to sprobuję nagrac i skleic jakiś filmik na youtube o jeździe ciężarówką z kierownicą po prawiej stronie:) chociaż z 5 minut ale zawsze to coś nowego:) Rafał mnie do tego natchnął:)hehe

    OdpowiedzUsuń
  13. Rafał jakie są objawy tej choroby masz sraczke?wypowiedz dię bo juz niektórzy się zaczeli martwic o ciebie:D

    OdpowiedzUsuń